Metody Marnowania Czasu: sean phillips
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sean phillips. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sean phillips. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 sierpnia 2016

Fatale: Klątwa dla demona [Ed Brubaker & Sean Phillips] [recenzja]

Brak komentarzy:
Było dobrze, ale wszystko, co dobre, szybko się kończy – Klątwa dla demona to już ostatni tom serii Fatale. Jeżeli ktoś czytał recenzje czterech poprzednich, wie, że Brubaker i Phillips dali nam niezwykle udany cykl z właściwie tylko jedną poważniejszą wadą: męczącą od pewnego czasu powtarzalnością wątków. Czytaliśmy to samo, tyle że w innych epokach, niekiedy z nieco innymi postaciami. Wszystko świetnie napisane, ale jednak czekało się na jakiś przełom. Czy nastąpił w ostatniej części? 

Siłą rzeczy nie może być inaczej, pytanie tylko, czy jest to przełom, na który liczyliśmy. W finale Josephine i Nicholas Lash wyruszają na swoją ostatnią misję, mającą rozwiązać wszelkie problemy głównej bohaterki lub ostatecznie ją zgubić. Cały album Klątwa dla demona kręci się właściwie wyłącznie wokół tego wątku, jak zwykle przy okazji dając nam kilka retrospekcji. Wygląda to więc bardzo standardowo jak na Fatale i rzeczywiście takie jest – pod tym względem nie ma zaskoczenia. Właściwie nie ma go wcale, bardzo mało rzeczy w tym tomie jest niespodzianką albo czymś zupełnie nowym. Na szczęście nie zmienia to faktu, że autorzy po raz kolejny zaserwowali nam świetnie napisaną i narysowaną historię. 

Spomiędzy powyższych zdań może wyzierać lekki niedosyt i faktycznie: chciałoby się czegoś więcej, o wiele mocniejszego uderzenia na koniec. Przede wszystkim dlatego, że dwie poprzednie części, Na zachód od piekła i Modlitwa o deszcz tylko wzmagały poczucie, że Fatale zbyt długo stoi w miejscu. Jestem jednak w stanie zaakceptować to, jak zakończył się cykl Brubakera i Phillipsa. Choć miałem większe oczekiwania co do samego finału, zalety nadal zdecydowanie przeważają. Cała piątka tomów jest warta uwagi, a pierwsze dwa zapamiętałem jako rewelacyjne. Wszystkie części obfitują w niesamowicie zilustrowane, mocne, zapadające w pamięć sceny. Fatale polecam każdemu. 

Nie zrozumcie mnie źle: powyższe akapity mogą sprawiać wrażenie, że jestem rozczarowany, ale to nie tak. To bardziej smutek z powodu rozstania z mackami. 

Ocena: 8/10

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Alei Komiksu

czwartek, 7 kwietnia 2016

Fatale: Modlitwa o deszcz [Ed Brubaker & Sean Phillips] [recenzja]

Brak komentarzy:
Fatale to świetna seria i nie zmienił tego nawet wtórny trzeci tom, Na zachód od piekła, pokazujący zmagania głównej bohaterki ze swoimi wewnętrznymi oraz dużo groźniejszymi, zewnętrznymi demonami na przestrzeni wieków. Następujący po nim zbiór Modlitwa o deszcz to, niestety, ponowne powielanie znanego z poprzednich epizodów schematu. Nie mam tu na myśli stałego, wysokiego poziomu ilustracji Seana Phillipsa, co akurat wychodzi komiksowi na dobre, ale kluczenie Brubakera, po raz kolejny pokazującego czytelnikowi, jak Josephine opanowuje umysły mężczyzn, co z pewnością doprowadzi do tragedii. Żeby to wiedzieć, nie trzeba nawet czytać kilku krótkich akapitów na ostatniej stronie okładki. Czyli klapa?

Tym razem nasza femme fatale związuje swoje losy z muzyczną kapelą mającą problemy z nagrywaniem nowych utworów, a zarazem ze zdobyciem finansów na dalsze życie. Wszystko to jest znowu przeplatane z wątkiem żyjącego w innych czasach Nicolasa Lasha, również mającego niewytłumaczalną obsesję na punkcie Josephine i przebywającego za kratami z powodu morderstwa, którego nie popełnił. Mamy więc do czynienia ze scenariuszem sprawiającym wrażenie, że był pisany od szablonu. Czy to bardzo źle? Nie bardzo, ale jednak źle. Komiks nadal jest solidną lekturą, narracja (fakt, że ciągle taka sama) jeszcze raz wciąga, mroczna atmosfera cały czas robi swoje, ale mimo wszystko liczyłem na to, że Modlitwa o deszcz będzie dla tej serii tomem przełomowym. Wiem, że nie finalnym, ale takim, w którym wspomniany schemat zostanie przełamany, bo był na to już najwyższy czas. Widocznie trzeba poczekać na Klątwę dla demona, gdzie siłą rzeczy Josephine przestanie w końcu nawiedzać różne stulecia, w każdym z nich robiąc niemal to samo.

Modlitwa o deszcz dostaje ocenę 8/10, minimalnie mniej niż poprzednie części, właśnie za powtarzalność. Co nie zmienia faktu, że to wciąż świetna seria... i nie zmienił tego nawet wtórny czwarty tom, chociaż wychodzi na to, że co za dużo, to niezdrowo, nawet jeśli danie podano z mackami.

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Alei Komiksu

piątek, 1 stycznia 2016

Fatale: Na zachód od piekła [Ed Brubaker & Sean Phillips] [recenzja]

Brak komentarzy:
Tym razem byłem przygotowany. Po przeczytaniu tomu Śmierć podąża za mną, czyli pierwszego tomu serii Fatale, byłem bardzo zadowolony i zainteresowany, co stanie się w kolejnych częściach, ale z jakiegoś powodu czekanie wyłączyło moją czujność. Kontynuacja, zatytułowana Diabelski interes, uderzyła mnie przez to ze zdwojoną siłą. Wyglądając na horyzoncie trzeciego wydania zbiorczego, dobrze pamiętałem, że mam do czynienia z jednym z najciekawszych komiksowych cykli, jakie ostatnio czytałem, przynajmniej po polsku. 

Tymczasem tom Na zachód od piekła w pewnym stopniu ignoruje oczekiwania czytelnika. To nie jest standardowy ciąg dalszy, a raczej cztery historie będące retrospekcjami związanymi z główną bohaterką Fatale. Nie żeby akcja nie trzymała w napięciu, ale jednak są to emocje innego rodzaju, szczególnie jeśli ktoś czekał na rozwinięcie wcześniejszych wątków. Pod tym względem trzecia część przynosi wyciszenie, choć to raczej nieodpowiednie słowo; jak tu się wyciszać czy uspokajać przy standardowych w tej serii dla Brubakera i (nadal będącego w świetnej formie) Phillipsa wydarzeniach obfitujących w rozlew krwi, dziwne kulty, potwory i (jakżeby inaczej) macki. Akcja poszczególnych opowieści przenosi odbiorcę w czasie i przestrzeni, ale jedno może być pewne: świadomie czy nie, specjalnie albo przez przypadek, Josephine z pewnością sprowadzi na kogoś nieszczęście. Z kolei my dostajemy dzięki temu kilka odpowiedzi, ale również będziemy zadawać nowe pytania. Przyjemna odskocznia, tylko wzmagająca i tak już wielki apetyt przed lekturą zapowiadanej na końcu tego tomu Modlitwy o deszcz.

Na zachód od piekła to rzecz jednocześnie trochę irytująca (bo chciałoby się już wiedzieć, co dalej, a nie, co wcześniej), potrzebna i jak zwykle bardzo dobrze zrealizowana. Koniec końców, mimo wszystko jeszcze raz nie ma się do czego przyczepić. Ocena 9/10 dotyczy bardziej całej serii, ale nie znaczy to, że najnowsza część odstaje od świetnej reszty. Po prostu czuję, że ktoś igra z moim głodem, ale dopóki robi to w taki sposób, jak autorzy Fatale – proszę bardzo. 

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Alei Komiksu

wtorek, 7 lipca 2015

Fatale: Diabelski interes [Ed Brubaker & Sean Phillips] [recenzja]

Brak komentarzy:
Seria Fatale wydawana w Polsce przez Muchę wreszcie powróciła wraz z drugim tomem zatytułowanym Diabelski interes. Wreszcie, choć muszę przyznać, że po ukazaniu się pierwszej części trochę przysnąłem. W międzyczasie zdążyłem przeczytać sporo komiksów i prawie zapomniałem, jak dobrą rzecz zaserwowali czytelnikom Ed Brubaker i Sean Phillips.

To dziwne, ale czytając kontynuację Fatale można odnieść wrażenie, że to tylko więcej tego samego, co wcześniej. Tylko i aż, bo to świetny cykl, ale kolejny tom wydaje się jednak trochę wtórny. Josephine wciąż sprawia kłopoty mężczyznom, z którymi splatają się jej losy, jeszcze raz mamy do czynienia z niebezpieczną sektą, powraca kilka znanych już postaci oraz ponownie czytamy o bohaterach żyjących w różnych czasach. Wtórność jest mimo wszystko wyłącznie pozorna. To nadal ta sama opowieść, ale jeszcze bardziej wciągająca i rewelacyjnie rozwinięta. 

Tym razem Josephine pomaga mającemu problemy ze wspomnianą sektą aktorowi oraz jego przyjaciółce, chociaż sama zdaje sobie sprawę, że jej pomoc często bardzie przypomina pocałunek śmierci. Ma w tym jednak także swój własny interes. Tymczasem znany z tomu Śmierć podąża za mną Nicolas Lash nadal nie ma szczęścia, zaś on sam jak i zaginiony maszynopis członka jego rodziny zdają się interesować nie tylko jego.

Całość jest fantastycznie opowiedziana i zilustrowana, zaś obie te rzeczy idealnie ze sobą współgrają. Wydawałoby się, że tak dobrze zrealizowany komiks mógłby być właściwie o czymkolwiek, ale, jakby mało było zalet, za kolejną należy uznać interesującą, mroczną tematykę w ramach połączenia kryminału z horrorem. Ciekawi bohaterowie, dobre dialogi, znakomita narracja i nastrojowe, wzmagające niepokój ilustracje. Poważnych, rzucających się w oczy wad właściwie nie ma. 

Dalszy ciąg serii Fatale jest dla mnie czymś na kształt cichego zabójcy. Pierwszy tom, doceniony, ale jednak nieco przykurzony, czaił się w ciemności szafy, może właśnie po to, by zbiór Diabelski interes uderzył mnie ze zdwojoną siła. Od tej chwili będę miał się na baczności. Bez wątpienia dzieło (nie bójmy się tego słowa) Brubakera i Phillipsa jest komiksem, który należy znać, choćby na jego stronach nie było macek. A przecież są. Czy to nie wspaniałe?

Ocena: 9/10 

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Alei Komiksu

środa, 3 grudnia 2014

Fatale: Śmierć podąża za mną [Ed Brubaker & Sean Phillips] [recenzja]

Brak komentarzy:
Eda Brubakera i Seana Phillipsa chyba nie trzeba przedstawiać osobom choćby średnio zaznajomionym z komiksami. Nawet, jeśli nie zetknęli się osobiście z takimi tytułami jak na przykład Gotham Central, Criminal, Sleeper czy Velvet, najprawdopodobniej przynajmniej słyszeli o tych autorach. Wypada też zaznaczyć, że przytoczone wyżej serie to tylko część ich dorobku (oczywiście nie wszystkimi zajmowali się razem) i bez problemu dałoby się wymienić wiele innych. Można powiedzieć, że już same nazwiska zwracają uwagę na Fatale, ale dodajmy do tego jeszcze kilka słów-kluczy: kryminał, horror i macki. Zainteresowani? 

Fatale opowiada o dwóch żyjących w różnych czasach mężczyznach, których łączy niezdrowa fascynacja tą samą kobietą o imieniu Josephine. Z niewiadomych przyczyn tytułowa femme fatale nie zmienia się wraz z upływem lat, za to niezależnie od daty w kalendarzu zdaje się w ten sam sposób sprowadzać nieszczęście na ludzi, z którymi łączą ją bliższe relacje. Sama też nie jest jednak wolna od problemów – podążają za nią członkowie niebezpiecznego kultu wyznawców bogów kojarzących się z istotami wymyślonymi przez Lovecrafta. 

W Fatale mamy więc interesującą zagadkę, sporo brutalnych scen akcji, udane nawiązania do mitologii Cthulhu oraz świetne żonglowanie latami, w których rozgrywają się poszczególne wątki. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnik powoli poznaje coraz więcej szczegółów, ale Brubaker nie odkrywa ich bezmyślnie, sprawiając, że odbiorca przestaje być zaciekawiony fabułą. Josephine nie jest postacią jednowymiarową – z jednej strony pozbawiona skrupułów, świadomie wykorzystująca wręcz fanatycznie oddanych jej mężczyzn, ale z drugiej, mająca momenty słabości oraz robiąca te wszystkie rzeczy w dużej mierze ze strachu, by chronić samą siebie. Pozostałe postacie, zarówno pozytywne jak i negatywne, wcale nie odstają od głównej bohaterki. Pojawiający się na kartach komiksu ludzie mają bardzo często złożone problemy, a ich cele niekoniecznie są jasne i oczywiste. Mroczna opowieść została znakomicie zilustrowana przez Seana Phillipsa i pokolorowana przez Dave'a Stewarta. Realistyczne kadry idealnie budują niepokojący nastrój, nieważne, czy mamy akurat do czynienia z krwawą sceną, czy ze zwykłym, zdawałoby się spokojnym przeglądaniem starych fotografii.

Autorzy połączyli różne gatunki w jedną, spójną całość, wydobywając z każdego z nich to, co najlepsze. Zastanawiałem się nad wadami Fatale, jednak żadna poważniejsza czy zdecydowanie warta wytknięcia nie przychodzi mi do głowy. Śmierć podąża za mną to wymarzony start dla każdej serii, a przed nami jeszcze całkiem sporo epizodów. Oczekuję ich z niecierpliwością.

9/10 

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Alei Komiksu

środa, 23 maja 2012

Hellblazer: Rare Cuts [Jamie Delano, Grant Morrison, Garth Ennis, David Lloyd, Sean Phillips, Richard Piers Rayner & Mark Buckingham] [recenzja]

Brak komentarzy:
Zgodnie z informacją zamieszczoną na okładce, Rare Cuts to sześć niepublikowanych wcześniej w zbiorczych wydaniach epizodów z przygodami Johna Constantine'a, do scenariuszy Delano, Morrisona i Ennisa. Jeśli tak, to zakładam, że tom drugi, The Devil You Know, został złożony później, bo historia Newcastle: A Taste of Things to Come znajduje się zarówno tam, jak i w Rare Cuts. W każdym razie dla kogoś takiego jak ja, w ślimaczym tempie zapoznającego się z serią Hellblazer zgodnie z chronologią (nie licząc Dangerous Habits Ennisa, zbioru przeczytanego lata temu), ten tom to możliwość zobaczenia trochę innej wersji tego komiksu niż ta, do jakiej zdążył przyzwyczaić mnie Jamie Delano. Co nie zmienia faktu, że jego scenariusze i tak są tu najlepsze, zwłaszcza Dead-Boy's Heart. W In Another Part of Hell trochę przeszkadzał mi momentami głupkowaty i groteskowy humor. Morrison się nie popisał, jego dwa zeszyty o szale ogarniającym niewielkie miasto są średniakami. Jeśli chodzi o Ennisa, w This is Diary of Danny Drake pokazał dobrą historię, nie odbiegając od poziomu Delano. Teraz kolej na niego, już od następnego tomu autor Kaznodziei przejmie w Hellblazerze rolę stałego scenarzysty. Jeśli chodzi o ilustracje, wszyscy rysownicy pojawiali się w serii już wcześniej, więc dotychczasowi czytelnicy powinni wiedzieć, czego się spodziewać.

Rare Cuts to krótkie wydanie zbiorcze, do szybkiego przeczytania, zawierające historie przejściowe, co niekoniecznie oznacza, że słabe. Stały poziom i atmosfera serii zostały zachowane. Żegnamy Delano, przechodzimy przez średnią opowieść Morrisona, witamy Ennisa i przygotowujemy się na jego dłuższy pobyt na stronach tego komiksu. Jedno z pierwszych zdań na tylnej okładce Dangerous Habits, kolejnej części, brzmi: John Constantine is dying.

piątek, 8 października 2010

Hellblazer: The Family Man [Jamie Delano i inni] [recenzja]

5 komentarzy:
Co tym razem, w czwartym TPB jednej z ciekawszych serii ze stajni Vertigo, prezentującej przygody cynicznego maga Johna Constantine'a? Naprawdę sporo dobrego. Delano wciąż przykuwa uwagę dobrymi pomysłami oraz nastrojową narracją, co nie powinno dziwić żadnego czytelnika poprzednich tomów. W The Family Man główny bohater stara się ująć tytułowego seryjnego mordercę, który morduje całe rodziny (czasem zostawia przy życiu któregoś z rodziców, ale nigdy dzieci), a lista ofiar jest coraz dłuższa i nikt nie potrafi temu zaradzić. John ściga go wyłącznie z osobistych pobudek, ponieważ przypadkowo wskazał mu kolejną szczęśliwą rodzinę, co dla zabójcy oznacza tylko jedno: idealnych kandydatów do pójścia pod nóż. A potem sprawa robi się jeszcze bardziej osobista i skomplikowana - morderca postanawia dopaść kogoś z rodziny Constantine'a...

Historia Family Mana jest najlepszą rzeczą, jaka znalazła się w tym tomie, ale nie zajmuje całości, a jedynie pięć z ośmiu zeszytów. Szkoda, że kończy się tak szybko. Reszta to pojedyncze opowieści - szósta wynikająca bezpośrednio z głównego wątku, siódma, nieco słabsza, z gościnnym udziałem innego scenarzysty (Dick Foreman) i moim zdaniem przekombinowana, oraz finałowa, czyli powrót Delano i znakomitej narracji, choć tym razem bez horroru, a "tylko" z ciekawymi przemyśleniami Constantine'a na temat otaczającego go świata.

Najgorzej ma się warstwa graficzna komiksu - czasem jest całkiem niezła, jednak momentami (na przykład w Sundays Are Different, ostatnim zeszycie, rysowanym przez Deana Mottera i Marka Penningtona) woła o pomstę do nieba. Jeszcze innym razem (Mourning of the Magician, ilustracje Seana Phillipsa) obrazki są dziwne, mogą się podobać, ale zdecydowanie nie pasują do reszty, co z kolei może być niemałą wadą dla czytelników lubiących spójność. Nie da się ukryć, że biorąc pod uwagę jedynie doznania wizualne, Hellblazer przegrywa. Na szczęście mimo tego jest wart przeczytania i sięgnięcia po kolejne Trade'y, co, mam nadzieję, zrobię jak najszybciej.
stat4u