Metody Marnowania Czasu: Chew #2-5 [John Layman & Rob Guillory] [recenzja]

niedziela, 15 listopada 2009

Chew #2-5 [John Layman & Rob Guillory] [recenzja]


O pierwszym numerze tej serii pisałem jakiś czas temu i nie były to wyłącznie superlatywy - wręcz przeciwnie. Teraz, po dokończeniu pięcioczęściowej historii zatytułowanej Taster's Choice, nie jestem aż tak niezadowolony jak wcześniej, ale mimo to odpuszczę sobie lekturę kolejnych zeszytów tego komiksu. Nie przekonał mnie na tyle, żeby wskoczyć na wyższe miejsca w moim rankingu, każąc mi poświęcić historii Laymana więcej czasu.

Z Chew jest tak, że im dalej, tym lepiej - po zjadaniu twarzy z premierowego epizodu wciąż mamy niesmaczne żarty w nieśmiesznej oprawie (takie jak rzyganie sobie po twarzach w #3), ale towarzyszy temu wszystkiemu parę naprawdę zabawnych rzeczy, choćby końcówka tego samego zeszytu, w którym główny bohater entuzjastycznie przyjął na siebie czyjegoś pawia. Nadal mamy zjadanie obrzydliwych rzeczy w celu zdobycia nowych poszlak (obcięte palce, martwe psy), ale fabuła nabrała tempa, jest kilka ciekawych, choć niezbyt pomysłowych zwrotów akcji i całość wchodzi znacznie przyjemniej. Niestety, klimat serii nadal nie jest tym, czego oczekiwałem (co nie znaczy, że nie może przypaść do gustu naprawdę sporej liczbie czytelników; koniec końców ktoś może oczekiwać dokładnie czegoś takiego) - tego typu połączenie głupkowatych wątków z wydarzeniami, które mają być całkowicie poważne, powinno mieć jakiś element sprawiający, że wszystko będzie do siebie pasować. Tego czegoś zabrakło, w związku z czym przez chwilę komiks jest na serio, by za moment usiłować rozśmieszyć tanimi elementami w stylu wspomnianych wyżej rzygowin. Albo powaga, albo głupie żarty, ewentualnie zrobić z tych dwóch części bardziej zgrany zespół. Jeśli to nastąpi, chciałbym się o tym dowiedzieć i wrócić do przygody z pokręconym pożeraczem dziwnych rzeczy.

Po przeczytaniu pierwszych pięciu zeszytów ilustracje są bardziej przekonujące, chociaż wciąż nie pasują do poważnej historii, jaką momentami stara się pisać John Layman. Mimo wszystko nie da się zaprzeczyć, że oprawa graficzna jest oryginalna i zachęca do sięgnięcia po kolejne numery Chew, po które być może kiedyś sięgnę, ale póki co robię sobie przerwę. Wolę poświęcać swój wolny czas lepszym seriom, których jest naprawdę sporo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u