Zdziwiłem się, ale jest lepiej. Oczywiście nie jest to zasługą samego magazynu, którego forma nie uległa przecież zmianie od poprzedniego numeru (jest za to ankieta, ale o niej napiszę później), a raczej zamieszczonych w nim historii oraz mojego nastawienia. Ostatnio spodziewałem się czegoś lepszego i nie byłem zadowolony z zawartości Fantasy Komiks, ale teraz wiedziałem dokładnie, co mnie czeka. I nie zawiodłem się, a że poza tym wszystkim zamieszczone w drugim tomie opowieści wydały mi się trochę ciekawsze niż ostatnio, to swoją drogą. Już wiem, że kolejny numer również zagości na mojej półce i to on ostatecznie zdecyduje, czy jeszcze świeży magazyn Egmontu wygra walkę o mój portfel. Na razie wszystko wskazuje na to, że tak się stanie.
W FK #2 dostajemy kontynuacje Rozbitków z Ythaq i Lasów Opalu, a zamiast Legendy (która powróci za miesiąc) jest coś nowego, czyli pierwszy tom Samuraja.
Tym razem to Rozbitkowie z Ythaq jest komiksem, który najbardziej przypadł mi do gustu. Kilka ciekawych pomysłów, zwłaszcza wątek ze wspomnianą ostatnio niegrzeczną panią, pozwoliły na czerpanie umiarkowanej przyjemności z lektury. Nie jest świetnie, ale moim zdaniem odczuwalnie lepiej, a konkretniej: tak jak miało być, czyli niezbyt ambitnie, jednak wystarczająco rozrywkowo, żeby strawić to bez bólu. Ciekaw jestem tylko, czy takie okrzyki jak na przykład "Kurza pacha!" czy (moje ulubione) "A niech to chili z badyli!" (what the fuck?) są inwencją tłumaczki, czy może w oryginale brzmiały równie głupio. Tak czy inaczej, według mnie jest to najlepsza opowieść z tych zamieszczonych w drugim tomie, choć na forum Gildii czytałem sporo wypowiedzi stwierdzających coś całkowicie odwrotnego.
Lasy Opalu, największe ścierwo z poprzedniego numeru, o dziwo również wchodzi lepiej niż przed miesiącem. Wciąż jest to przewidywalne, wciąż opiera się na pomyśle przeruchanym wcześniej na sto tysięcy sposobów (przypominam: "Darko, syn zwykłego optyka, okazuje się zbawcą ze starej przepowiedni"), wciąż występują patetyczne teksty w stylu "Jeśli chłopak umrze, zniknie nadzieja na triumf sprawiedliwości", ale drugi epizod znacząco przewyższa to, co miałem nieprzyjemność przeczytać ostatnio. Może rzeczywiście jest lepiej, a może tak bardzo chciałem czegoś ciekawszego, że aż wmówiłem sobie, że faktycznie jest ciekawiej.
Nowa opowieść, Samuraj (scenariusz: Di Giorgio, rysunki: Genêt) to również przyzwoite i dobrze narysowane czytadło. Nie grzeszące oryginalnością, ale nieźle zrealizowane i stojące na mniej więcej takim samym poziomie jak Rozbitkowie z Ythaq. Wydaje mi się, że gdyby poszło do pierwszego numeru zamiast Lasów Opalu, debiut magazynu wyszedłby Egmontowi nieco lepiej.
O kilku humorystycznych jednoplanszówkach nawet nie wspominam, bo tak naprawdę jest to pierdółka, która ma niewielkie znaczenie dla ogólnego odbioru Fantasy Komiks. Niby mogłoby być lepiej, ale gdyby nie było ich wcale, pewnie nawet bym tego nie zauważył.
Na koniec ankieta - dobrze, że jest. Jak widać Egmont sprawdza, czy czytelnicy FK sięgnęli po magazyn ponieważ lubią komiksy, czy może bardziej dlatego, że interesują się fantasy (w uproszczeniu). Wydaje mi się, że wydawnictwu chodzi bardziej o ten drugi rodzaj odbiorców, bo na samych czytelnikach obrazkowych opowieści chyba się nie dorobią. Poza tym pojawiła się bardzo ciekawa opcja, a mianowicie możliwość prezentowania w każdym numerze "po połowie albumów sześciu różnych serii" zamiast trzech w całości. I chyba takie coś odpowiadałoby mi najbardziej.
PS. Ostatnio napisałem, że "z dawnego zainteresowania fantasy pozostała u mnie jedynie fascynacja Światem Dysku Pratchetta oraz planszówką Magiczny Miecz (pamięta ktoś?)." Zapomniałem o Sapkowskim!
Edit: teraz widzę, że zamieściłem jakąś inną okładkę, z napisem "172 strony komiksu!", podczas gdy na moim magazynie jest "168 stron komiksu!". W sumie nieważne, tylko chwalę się, żem spostrzegawczy.
A ja kupiłem z ciekawości i powiem, że jestem zadowolony. Nie totalnie, ale na tyle, że z chęcią kupię kolejne numery jak i zaległy pierwszy. Chodzi mi przede wszystkim oto, że miałem sporą ochotę na komiks fantasty, a że samą Armadą człek nie żyje więc...
OdpowiedzUsuńFakt, część historii graniczy na pograniczu "robię się śmieszny", nie wspominając o tych tekstach ;) ale za 20 złociszy dostałem dobre czytadło i to się w sumie liczy.
Czytelnik zadowolony, wydawca zadowolony.
PS. Bez miziania po ego - jak zawsze dobra recenzja :)
Takie opinie zawsze miziają po ego hehe. Dzięki, zawsze cieszę się widząc, że ktoś ma dobre zdanie o moich recenzjach, to niewątpliwie motywuje.
OdpowiedzUsuńTo ja zdemotywuję: a planszówka nie zwała się przypadkiem Magia i Miecz? to od niejo ile pamiętam periodyk erpegowy brał nazwę. Talizmanem jest toto też zwane. chyba że nie o tym mowa.
OdpowiedzUsuńCo do magazynu: zadowolony nie jestem, ale 150-stronicami francuskiej pulpy II-giej kategorii za 20 dzika nie pogardzę.
Była Magia i Miecz oraz Magiczny Miecz, będący plagiatem tej pierwszej gry (Sfera straciła licencję i musiała się jakoś poratować hehe). Z periodykiem racja, z Talizmanem też - bo Talisman to nazwa oryginału:
OdpowiedzUsuńhttp://www.rebel.pl/e4u.php/1,ModProducts/Search?search[submit]=1&search[phrase]=talizman
Ja jako młodszy gracz pamiętam już czasy Magicznego Miecza, pierwowzór pojawił się dużo wcześniej.
Co zabawne, wszystkie te gry nadal żyją, ciągle powstają nowe fanowskie dodatki... zresztą sprawdź sam: http://gamekeeper.offnet.pl/forum/index.php?sid=7b83435208265cbce1802ecb986a2164
Pozdrawiam!