To cały ja. Podoba mi się początek jakiejś serii, chcę jak najszybciej sprawdzić, co będzie dalej, mijają dwa lata i nadal nie ruszyłem kolejnych tomów. Z Doom Patrol jest podobnie. W październiku 2009 zachwycałem się Crawling From The Wreckage, a drugą część sprawdziłem dopiero niedawno (z tą różnicą, że tym razem zaopatrzyłem się we wszystkie brakujące wydania zbiorcze). Na szczęście jest równie pojebana, jak pierwsza. Może nawet jeszcze bardziej.
Zeszyty wchodzące w skład The Painting That Ate Paris pierwotnie ukazywały się na przełomie lat 1989 i 1990. Prawie całe moje życie później nadal są świeże, oryginalne i zaskakujące. Fakt, że Grant Morrison znowu przedstawia idiotyczne (często pozornie) i niemożliwie pokręcone pomysły, ale potrafi zrobić to w taki sposób, że jestem jego fanem, choć jak na razie przeczytałem jedynie ułamek tego, co napisał. Jeśli chodzi o przygody Doom Patrol, seria to jazda po bandzie, od początku do końca. Same osoby tworzące grupę (między innymi kaleka na wózku inwalidzkim, ludzki mózg w ciele robota, schizofreniczka z 64 znanymi osobowościami, dziewczynka z twarzą małpy, potrafiąca ożywiać wytwory własnej wyobraźni) to antyteza ekipy superbohaterskiej, całkowite zaprzeczenie standardowych postaci występujących w tego typu komiksach. Oczywiście ich przeciwnicy są równie dziwni oraz nietypowi. Przed nadejściem Granta Morrisona był to na przykład Animal-Vegetable-Mineral Man, w Crawling From The Wreckage wymyślony świat Orqwith i jego Scissormen, stanowiący odpowiednik naszej inkwizycji, koszmary wymyślone przez Dorothy, a także Red Jack, sadystyczny kolekcjoner motyli, uważający się za Boga.
Myśleliście, że drugi tom Doom Patrol będzie mniej popieprzony? Pudło.
Na dzień dobry grupa musi zmierzyć się z Bractwem Zła przemianowanym na Bractwo Dada, dowodzonym przez dziwną postać o imieniu Mr. Nobody. Reszta Bractwa to Fog, człowiek wchłaniający swoje ofiary, które po wchłonięciu nie pozwalają mu dojść do słowa, Sleepwalk, kobieta mogąca korzystać ze swoich mocy tylko wtedy, gdy lunatykuje, Frenzy, gość z dwoma kołami od roweru na plecach oraz Quiz, przeciwniczka głównych bohaterów z każdą nadnaturalną umiejętnością, o której nie pomyśli jej rywal. Bractwo weszło w posiadanie obrazu mogącego pożerać całe miasta. Obraz pożera Paryż, a Doom Patrol musi wejść do jego wnętrza, przebyć masę ukrytych w nim odmiennych rzeczywistości, a następnie pokonać to, co ukrywa się w środku, coś znacznie bardziej niebezpiecznego niż Bractwo Dada. To tak na dobry początek.
Później bywa jeszcze dziwniej. Na przykład walka z Kultem Nienapisanej Księgi, nasyłającym na swoje ofiary coraz bardziej nietypowych zabójców. Na samym końcu tomu okazuje się, że nowe mechaniczne ciało Cliffa Steele (Robotmana) zdołało rozwinąć samoświadomość i postanowiło zniszczyć chowany w jego środku mózg. To akurat najmniej ciekawy epizod w całym komiksie, ale pokazuje równie dobrze jak cała reszta, że w Doom Patrol szaleństwo jest wszechobecne. Najbardziej podobał mi się odcinek, w którym Robotman wchodzi do umysłu rannej Crazy Jane, poznając wiele z jej 64 osobowości. We wnętrzu jej głowy może z nimi rozmawiać, współpracować lub walczyć. Nie wszystkie są nastawione do niego przyjaźnie.
Rysownikiem serii nadal jest Richard Case. Od Crawling From The Wreckage niewiele się zmieniło, kreska jest znośna, jednak w przeciwieństwie do scenariusza nie przetrwała próby czasu. Okładkami zajął się za to Simon Bisley i nawet po dwóch dekadach ogląda się jego prace z przyjemnością.
Co dalej? Nie wiem. Boję się, ale chcę to przeczytać i przeczytam. Tym razem na pewno nie będę zwlekał przez dwa lata, kolejny tom Doom Patrol, Down Paradise Way, już czeka na mnie na półce.
Zeszyty wchodzące w skład The Painting That Ate Paris pierwotnie ukazywały się na przełomie lat 1989 i 1990. Prawie całe moje życie później nadal są świeże, oryginalne i zaskakujące. Fakt, że Grant Morrison znowu przedstawia idiotyczne (często pozornie) i niemożliwie pokręcone pomysły, ale potrafi zrobić to w taki sposób, że jestem jego fanem, choć jak na razie przeczytałem jedynie ułamek tego, co napisał. Jeśli chodzi o przygody Doom Patrol, seria to jazda po bandzie, od początku do końca. Same osoby tworzące grupę (między innymi kaleka na wózku inwalidzkim, ludzki mózg w ciele robota, schizofreniczka z 64 znanymi osobowościami, dziewczynka z twarzą małpy, potrafiąca ożywiać wytwory własnej wyobraźni) to antyteza ekipy superbohaterskiej, całkowite zaprzeczenie standardowych postaci występujących w tego typu komiksach. Oczywiście ich przeciwnicy są równie dziwni oraz nietypowi. Przed nadejściem Granta Morrisona był to na przykład Animal-Vegetable-Mineral Man, w Crawling From The Wreckage wymyślony świat Orqwith i jego Scissormen, stanowiący odpowiednik naszej inkwizycji, koszmary wymyślone przez Dorothy, a także Red Jack, sadystyczny kolekcjoner motyli, uważający się za Boga.
Myśleliście, że drugi tom Doom Patrol będzie mniej popieprzony? Pudło.
Na dzień dobry grupa musi zmierzyć się z Bractwem Zła przemianowanym na Bractwo Dada, dowodzonym przez dziwną postać o imieniu Mr. Nobody. Reszta Bractwa to Fog, człowiek wchłaniający swoje ofiary, które po wchłonięciu nie pozwalają mu dojść do słowa, Sleepwalk, kobieta mogąca korzystać ze swoich mocy tylko wtedy, gdy lunatykuje, Frenzy, gość z dwoma kołami od roweru na plecach oraz Quiz, przeciwniczka głównych bohaterów z każdą nadnaturalną umiejętnością, o której nie pomyśli jej rywal. Bractwo weszło w posiadanie obrazu mogącego pożerać całe miasta. Obraz pożera Paryż, a Doom Patrol musi wejść do jego wnętrza, przebyć masę ukrytych w nim odmiennych rzeczywistości, a następnie pokonać to, co ukrywa się w środku, coś znacznie bardziej niebezpiecznego niż Bractwo Dada. To tak na dobry początek.
Później bywa jeszcze dziwniej. Na przykład walka z Kultem Nienapisanej Księgi, nasyłającym na swoje ofiary coraz bardziej nietypowych zabójców. Na samym końcu tomu okazuje się, że nowe mechaniczne ciało Cliffa Steele (Robotmana) zdołało rozwinąć samoświadomość i postanowiło zniszczyć chowany w jego środku mózg. To akurat najmniej ciekawy epizod w całym komiksie, ale pokazuje równie dobrze jak cała reszta, że w Doom Patrol szaleństwo jest wszechobecne. Najbardziej podobał mi się odcinek, w którym Robotman wchodzi do umysłu rannej Crazy Jane, poznając wiele z jej 64 osobowości. We wnętrzu jej głowy może z nimi rozmawiać, współpracować lub walczyć. Nie wszystkie są nastawione do niego przyjaźnie.
Rysownikiem serii nadal jest Richard Case. Od Crawling From The Wreckage niewiele się zmieniło, kreska jest znośna, jednak w przeciwieństwie do scenariusza nie przetrwała próby czasu. Okładkami zajął się za to Simon Bisley i nawet po dwóch dekadach ogląda się jego prace z przyjemnością.
Co dalej? Nie wiem. Boję się, ale chcę to przeczytać i przeczytam. Tym razem na pewno nie będę zwlekał przez dwa lata, kolejny tom Doom Patrol, Down Paradise Way, już czeka na mnie na półce.
Dadaizm pełną gębą, czyli dopisuję "Doom Patrol" do mojej shitlisty. Osobiście nie cierpię pisać recenzji kilku tomów jednej serii pod rząd, ale mam nadzieję, że Ty tak nie masz i na dniach będę mógł poczytać o "trójce"!
OdpowiedzUsuńZ tym bywa u mnie różnie, czasami też nie lubię tak robić. Ale mogę pisać teksty na zmianę, na przykład najpierw Ligę Niezwykłych Dżentelmenów, potem Doom Patrol i tak dalej.
OdpowiedzUsuń