Bardzo się cieszę, że wydawnictwo Taurus nie boi się wprowadzać na polski rynek nowych serii, nawet jeśli nie zawsze jestem z nich zadowolony. Zabójca w ogóle mi się nie spodobał (zobaczymy, co dalej, czekam na drugi tom), ale na szczęście pierwszy album cyklu Long John Silver to coś, co dużo bardziej trafia w mój gust. Może nie do końca, może nie ma wielkiego zachwytu, ale mimo to album Lady Vivian Hastings to coś, co jako czytadło sprawdza się na tyle dobrze, że bez wahania sięgnę po kolejną część.
Autorzy komiksu wykorzystali tu postać z powieści Wyspa skarbów Roberta Louisa Stevensona, przedstawiając jego dalsze przygody. Tym razem jednonogi pirat zostaje wynajęty przez tytułową bohaterkę pierwszego albumu serii, która postanawia skorzystać z jego pomocy, by odzyskać majątek zabrany jej przez męża i przy okazji jeszcze się wzbogacić. Lady Vivian, fajnie pomyślana, zła kobieta bez prawie żadnych skrupułów (choć pod względem robienia wrażenia na czytelniku daleko jej do Kriss de Valnor z Thorgala) nie wie jednak, na co się pisze, biorąc na pokład statku Long Johna i jego niezbyt prawą załogę. Na pewno sprawią kłopoty i jej, i ludziom lorda Byrona Hastingsa, choć to nie wszystkie strony konfliktu, jakie płyną w kierunku zaginionego miasta Guyanacapac i jego bogactw. Każdy chce dostać złoto, ale póki co wszyscy potrzebują siebie nawzajem.
W pierwszym tomie scenarzysta otworzył sobie sporo furtek umożliwiających mu ciekawe rozgrywanie starć pomiędzy bohaterami, konfliktów charakterów oraz tych fizycznych. Główne postacie zostały obciążone słabościami - lady Hastings ma jednak jakieś skrupuły, utrudniające jej osiągnięcie celu, a Long John Silver nie jest niepokonany i nie cieszy się najlepszym zdrowiem. Nie wiem, czy kolejne tomy wykorzystają to, co zostało tu zapowiedziane, ale już teraz seria o jednonogim piracie to co prawda czytadło, jednak ambitniejsze i dużo lepsze niż opowieści do przekartkowania na kiblu prezentowane na przykład w Fantasy Komiks.
Na razie jest bardzo dobrze, w dodatku Lauffeay i jego realistyczna kreska jeszcze bardziej podnoszą poziom tego albumu. Ilustracje i kolory świetnie uzupełniają scenariusz, dla niektórych czytelników mogą być nawet głównym atutem serii. Jeśli ktoś lubi historie o piratach, Long John Silver to dla niego pozycja obowiązkowa, ale całej reszcie też polecam. Wyszedł z tego udany przygodowy komiks, a możliwe, że w kolejnym albumie będzie jeszcze lepiej.
Autorzy komiksu wykorzystali tu postać z powieści Wyspa skarbów Roberta Louisa Stevensona, przedstawiając jego dalsze przygody. Tym razem jednonogi pirat zostaje wynajęty przez tytułową bohaterkę pierwszego albumu serii, która postanawia skorzystać z jego pomocy, by odzyskać majątek zabrany jej przez męża i przy okazji jeszcze się wzbogacić. Lady Vivian, fajnie pomyślana, zła kobieta bez prawie żadnych skrupułów (choć pod względem robienia wrażenia na czytelniku daleko jej do Kriss de Valnor z Thorgala) nie wie jednak, na co się pisze, biorąc na pokład statku Long Johna i jego niezbyt prawą załogę. Na pewno sprawią kłopoty i jej, i ludziom lorda Byrona Hastingsa, choć to nie wszystkie strony konfliktu, jakie płyną w kierunku zaginionego miasta Guyanacapac i jego bogactw. Każdy chce dostać złoto, ale póki co wszyscy potrzebują siebie nawzajem.
W pierwszym tomie scenarzysta otworzył sobie sporo furtek umożliwiających mu ciekawe rozgrywanie starć pomiędzy bohaterami, konfliktów charakterów oraz tych fizycznych. Główne postacie zostały obciążone słabościami - lady Hastings ma jednak jakieś skrupuły, utrudniające jej osiągnięcie celu, a Long John Silver nie jest niepokonany i nie cieszy się najlepszym zdrowiem. Nie wiem, czy kolejne tomy wykorzystają to, co zostało tu zapowiedziane, ale już teraz seria o jednonogim piracie to co prawda czytadło, jednak ambitniejsze i dużo lepsze niż opowieści do przekartkowania na kiblu prezentowane na przykład w Fantasy Komiks.
Na razie jest bardzo dobrze, w dodatku Lauffeay i jego realistyczna kreska jeszcze bardziej podnoszą poziom tego albumu. Ilustracje i kolory świetnie uzupełniają scenariusz, dla niektórych czytelników mogą być nawet głównym atutem serii. Jeśli ktoś lubi historie o piratach, Long John Silver to dla niego pozycja obowiązkowa, ale całej reszcie też polecam. Wyszedł z tego udany przygodowy komiks, a możliwe, że w kolejnym albumie będzie jeszcze lepiej.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż się jaram tym komiksem. Trudno powiedzieć coś więcej po tym tomie, ale jeśli seria utrzyma taki poziom to będzie znakomicie. zapowiada się na piracką parafrazę "jądra ciemności" - a to dobrze wróży. Cieszy mnie też to że Taurus wchodzi mocno w Europę w ten sposób bo ja chce czytać frankofońskie komiksy, ale ceny Egmontowskich integrali są dla mnie po prostu zaporowe.
OdpowiedzUsuńJak jakiś czas temu zobaczyłem na Alei zapowiedź, to sie podjarałem, bo kocham klimaty pirackie. Potem, powiem szczerze, zapomniałem o tym komiksie. Dzięki za przypomnienie, zwłaszcza że komiks, jak mówisz, dobry.
OdpowiedzUsuń"ale ceny Egmontowskich integrali są dla mnie po prostu zaporowe."
OdpowiedzUsuńTak samo "zaporowa" jest cena Long Silvera. 37zł za album który nie ma nawet twardej oprawy? Litości.
Ja zapłaciłem 27 ze zniżką (dalej jest za tyle na gildii - trututu reklama).
OdpowiedzUsuń