Metody Marnowania Czasu: Hellblazer: Dangerous Habits [Garth Ennis & William Simpson] [recenzja]

wtorek, 10 lipca 2012

Hellblazer: Dangerous Habits [Garth Ennis & William Simpson] [recenzja]

Dangerous Habits Ennisa i Simpsona to pierwszy tom Hellblazera, jaki przeczytałem, zdaje się, że niedługo po polskiej premierze, czyli mniej więcej cztery lata temu. Spodobało mi się na tyle, że zacząłem od początku, czyli od Original Sins do scenariuszy Dealano, a teraz, po latach i przeczytaniu Rare Cuts, powróciłem do przygód Constantine'a wymyślanych przez autora Kaznodziei.

Kiedy Ennis przejmował rolę głównego scenarzysty serii, wiedział, że musi wpaść na coś dobrego. Dorobek Delano był spory, nie wspominając o tym, że stał na wysokim poziomie, więc głupio byłoby obniżyć poprzeczkę. Ennis postanowił zacząć z grubej rury: główny bohater umiera. Najlepszy w pomyśle z jego nieuchronną śmiercią jest fakt, że nie dopadły go demony ani starzy wrogowie. Constantine, od dziecka palący tony papierosów, dowiaduje się, że umiera na raka płuc. Kiedy już uda mu się pożegnać pierwsze napady strachu i godzi się z ironią całej sytuacji (bezczelny i cyniczny magik pokonany przez najzwyklejsze papierosy), próbuje coś z tym zrobić, głównie dzięki swoim znajomościom. Przy okazji udaje mu się rozwścieczyć samego diabła, co sprawia, że wizja bliskiej śmierci staje się jeszcze bardziej przerażająca. Constantine wie, że od tej pory w piekle czeka go specjalne traktowanie.

W końcu nadchodzi pora pożegnań. Główny bohater co prawda wpada na pomysł uniknięcia śmierci, ale wydaje się on tak nieprawdopodobny do zrealizowania, że woli odwiedzić kilka bliskich osób i przed swoim odejściem spłacić parę starych długów. A potem próbuje zrealizować przekręt, za wymyślenie którego Ennisowi należą się spore brawa. Według mnie Dangerous Habits to bardzo dobre wejście tego scenarzysty do świata Hellblazera. Ennis dobrze wyczuł postać Constantine'a, zresztą tego typu bohaterowie, cyniczne, aroganckie, tchórzliwe i nieczułe sukinsyny z obecnym gdzieś w głębi, ale rzadko dochodzącym do głosu dobrym sercem, wydają się być dla niego jednymi z najodpowiedniejszych. Poza tym czytelnicy mogą tu zobaczyć, na jakie pomysły wpadał Ennis przed stworzeniem Kaznodziei, serii, którą chyba mogę nazwać bezpośrednim spadkobiercą pracy Gartha przy Hellblazerze.

Scenarzysta zaznacza we wstępie, że choć William Simpson zna się na swojej pracy, bardziej nadaje się do innego typu historii, ale z drugiej strony warstwa graficzna wcale nie odbiega od tego, co można było zobaczyć w poprzednich tomach. Jako wizualizacja scenariusza daje radę, ale nie jest powalająca i zdążyła się już zestarzeć. To można zaakceptować, szkoda tylko, że porównując wygląd Constantine'a na poszczególnych kadrach Dangerous Habits, można odnieść wrażenie, że jednym z efektów chorowania na raka płuc jest co chwilę zmieniająca się twarz. Tak jakby w filmie jednego bohatera grało kilku aktorów.

2 komentarze:

  1. ech, mam słabość do tej serii, oddałbym "Baśnie" i "Lucyfera", aby była nadal w PL wydawana, szkoda, szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak w wielu podobnych przypadkach, czytelnikowi pozostają oryginały. Przynajmniej zwykle są tańsze od polskiej wersji.

    OdpowiedzUsuń

stat4u