Po lekturze Zamachu na prezydenta wcale nie wiem o Sławku Lewandowskim więcej, niż przed nią. Jedyną zawartą w komiksie informacją na jego temat jest imię i nazwisko autora. Nie ma żadnej notki biograficznej, spisu poprzednich opowieści, które wyszły spod jego ręki, na moim egzemplarzu nawet nie napisano, że wydawcą Zamachu... jest Ważka. Trudno, może następnym razem. Póki co pozostaje wspomóc się własną wyobraźnią, a ja w dalszym ciągu wyobrażam sobie Lewandowskiego jako faceta opowiadającego dowcipy, czasami bardzo długie, ale charakteryzujące się tym, że zebrani wokół słuchacze co chwilę wybuchają głośnym śmiechem. I nie przeszkadza im, że puenta jest jeszcze daleko przed nimi. [więcej na stronie Gildii Komiksu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz