Metody Marnowania Czasu: Czarnobyl - Strefa [Francisco Sánchez & Natacha Bustos] [recenzja]

niedziela, 8 listopada 2015

Czarnobyl - Strefa [Francisco Sánchez & Natacha Bustos] [recenzja]


Ostatnio Centrala jakby przycichła. Kiedyś co chwilę rozpływałem się nad wieloma wydawanymi przez nich komiksami – teraz i publikacji mniej, a i rozpływanie się nie ma miejsca zbyt często. Wciąż bardzo cenię to wydawnictwo, ale nie da się ukryć, że już nie tak, jak dawniej. Może w takim razie spróbujmy to naprawić i sięgnijmy po Czarnobyl?

O czym opowiada ten album, domyśla się chyba każdy, kto spojrzy na okładkę i przeczyta tytuł. Ważne jest to, że Czarnobyl nie jest komiksem autobiograficznym, a Francisco Sánchez (scenariusz) i Natacha Bustos (rysunki) nie byli bezpośrednio zaangażowani w opisywaną przez nich tragedię. Wyszło to historii na plus. Nawet jeśli ktoś uwielbia czytać autobiografie (jak ja), po wchłonięciu zbyt wielu takich pozycji w krótkich odstępach czasu może czuć przesyt i zobojętnienie. Co z tego, że bohaterowie przeżywają ciężkie chwile, chorują czy ocierają się o śmierć. Przedstawiony z dystansu komiks o wypadku w elektrowni atomowej daje odbiorcy zupełnie inną perspektywę i sprawia, że paradoksalnie zależy mu na losach opisywanych przez Sáncheza fikcyjnych postaci. To również zasługa tego, że wszystko zostało dobrze opowiedziane. Ma się poczucie, że nikt nie gonił tu za sensacją, a celem było wyłącznie rzetelne opowiedzenie swojej historii. Czarnobyl nie jest scenariuszową perełką, ale z pewnością spełnia oczekiwania.

Z kolei czarno-biała, ponura kreska Natachy Bustos bardzo pasuje do wydarzeń przedstawianych przez scenarzystę. Niezależnie od tego, czy miejscem akcji jest wieś, pełne życia miasto czy wyludnione krajobrazy po katastrofie, ilustracje dobrze budują atmosferę radości zburzonej przez niepokój i przygnębienie. Należy też zwrócić uwagę na dbałość o szczegóły, takie jak odwzorowanie szczegółów architektonicznych lub używanego dawniej sprzętu. I znowu: choć kadry niekoniecznie rzucają na kolana, spełniają swoją rolę i nie zawodzą.

Jeśli miałbym coś Czarnobylowi zarzucić, byłoby to przewrotne obrócenie się przeciwko autorom tego, że nie gonili za sensacją, a jedynie na spokojnie (w każdym razie tak na spokojnie, jak było to możliwe w obliczu wydarzeń, o jakich mówi komiks) opowiedzieli o kilku z wielu ofiar wypadku z 1986 roku. Album zawiera jednostronicowy wstęp. Ostatni akapit opisuje dzisiejszą skażoną strefę, gdzie kontrolę nad miastem przejmuje przyroda. Pada tam zdanie: "Oto wiadomość z Czarnobyla: świat nadal będzie się obracał, kiedy wreszcie znikniecie". I to jedno, połączone z szerszym opisem historii tytułowego miejsca zdanie, może zrobić na czytelniku większe wrażenie niż niemal 200 stron komiksu. Bo historia Sáncheza i Bustos jednak nie chwyta za serca tak, jak mogłaby to robić. Niemniej to z pewnością rzecz warta przeczytania, pokazująca, że Centrala nadal działa. Mogę się z tego tylko cieszyć.

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u