Metody Marnowania Czasu: Kościsko [Karol "KRL" Kalinowski] [recenzja]

czwartek, 15 grudnia 2016

Kościsko [Karol "KRL" Kalinowski] [recenzja]


Karol „KaeReL” Kalinowski bardzo długo kazał nam czekać na swój nowy autorski album. Kto nie pamięta świetnie przyjętej, w pełni zasłużenie chwalonej Łaumy? Kto nie pomyślał choć raz, że twórca tego formatu mógłby publikować swe dzieła o wiele częściej, bo posiada zarówno niesamowitą osobowość, którą przemyca do swoich komiksowych opowieści, jak i kreskę na światowym poziomie? I oto wreszcie jest: Kościsko

Tytuł najnowszego utworu Kalinowskiego to jednocześnie nazwa miasteczka, do którego przybywają główni bohaterowie: ojciec z synem. Jak nietrudno się domyślić, Kościsko nie jest zwykłym zakątkiem, zaś jego mieszkańcy niekoniecznie przypominają rezydentów innych miejscowości. Protagoniści zdają się tego nie zauważać, ale przecież sygnały, że „coś tu nie gra”, muszą w końcu do nich dotrzeć – tym bardziej, że samotnie wychowujący potomka mężczyzna również ma swoje tajemnice.

Jak to u KaeReLa bywa, w Kościsku jest zabawnie i strasznie zarazem. W twórczości tego artysty tkwi coś unikalnego, co wybrzmiewa w bardzo wielu, nieraz nawet najprostszych dialogach czy pomysłach narracyjnych, a mianowicie: specyficzna magia, którą umie się posługiwać chyba tylko sam autor. Niemal wszystko jest tu przesiąknięte czymś, co stawia ten komiks na granicy snu i jawy, dzięki pozornie nieistotnym elementom podnosząc Kościsko do rangi rewelacyjnej, choć nieco mrocznej historii obrazkowej dla dzieci. Ale także starsi czytelnicy znajdą w niej coś dla siebie, bo, podobnie jak Łauma (która z pewnością niejednokrotnie przypomni się czytelnikom w czasie lektury), najnowszy album Kalinowskiego posiada uniwersalną wymowę.

W tym miejscu wypada wspomnieć o niesamowitej oprawie wizualnej omawianego tytułu. Już lata temu KaeReL imponował sposobem operowania czernią i bielą, ale tu jako ilustrator przechodzi samego siebie. Kadry Kościska są po prostu przepiękne: klimatyczne, nieraz pełne szczegółów, często zapierające dech w piersiach; zabawne tam, gdzie trzeba, i niepokojące w odpowiednich momentach. Samą opowieść czyta się bardzo szybko, ale warto wracać do niej częściej, by napawać się urodą ilustracji.

Jeśli miałbym coś Kościsku zarzucić, to jedynie objętość albumu: komiks jest stanowczo zbyt krótki. Poszczególne wątki, choć ciekawe, wielokrotnie zdają się zaledwie zarysowane. Na szczęście Kalinowski twierdzi, że w jego dziele znalazło się wiele ukrytych zagadek i łamigłówek, zachęcając tym odbiorców do wielokrotnej lektury tomiku.

Minęło kilka lat, od kiedy ostatni raz trzymałem w rękach Łaumę, która podobała mi się trochę bardziej niż Kościsko. Może pamięć płata mi figle, może rzeczywiście po kolejnym przeczytaniu perypetii Dorotki stwierdziłbym to samo, niemniej Kościskiem i tak jestem oczarowany. KaeReLowi znowu się udało.

tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie artPapieru

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u