Metody Marnowania Czasu: bill willingham
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bill willingham. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bill willingham. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 września 2009

Fables #82-#87 [Bill Willingham & Mark Buckingham] [recenzja]

Brak komentarzy:

O Fables nie wspominałem od ponad pół roku, ale twórcy tej serii chyba nie pozwolą mi się rozpisać - cały czas utrzymują wysoki poziom, musiałbym więc powtarzać wcześniejsze pochwały. Zamiast tego wymienię kilka faktów, starając się nie zdradzać czekających na czytelnika największych niespodzianek: podczas gdy Baśniowcy próbują pozbierać się po zakończonej wojnie oraz ucieczce, ich nowy przeciwnik bez przerwy rośnie w siłę. Dowiadujemy się między innymi skąd pochodzi i jakie są jego motywy. W międzyczasie dzieje się sporo, w omawianych numerach ma miejsce The Great Fables Crossover, a wszystko rozgrywa się zarówno w macierzystej serii, jak i w Jack of Fables, której jeszcze nie miałem okazji sprawdzić. Na szczęście wszystko rozegrane jest tak, że i bez tego można ogarnąć całość, chociaż jest się oczywiście pozbawionym istotnych szczegółów. W czasie crossoveru i zaraz po nim (Fables #86) w komiksie udziela się gościnnie kilku rysowników, jednak dla mnie szefem pozostaje Mark Buckingham, stały ilustrator. #87 zeszyt jak zwykle każe niecierpliwie czekać na ciąg dalszy.

sobota, 7 marca 2009

Fables

Brak komentarzy:

Jeszcze kilka zdań o komiksie "Fables" (lojalnie uprzedzam, że będą spoilery). Doczytałem resztę i wreszcie jestem na bieżąco z jedną z moich ulubionych serii. Ma to swoje wady, od teraz nie mogę czytać większych ilości i muszę być cierpliwy. A jest na co czekać. Na początku myślałem, że (uwaga, zaczynają się spoilery) Adwersarz będzie niepokonany aż do końca, a kiedy już Baśniowcy się z nim uporają, wrócą do swoich krain by żyć długo i szczęśliwie. Nic podobnego. Po wygranej wojnie problemów jest jeszcze więcej niż zwykle, niektórzy zginą, inni zostaną uśpieni, ktoś bardzo silny obudzi się z długiego snu, a Gepetto... hehe. Sami zobaczycie. Jeśli kupujecie polskie wydania to naprawdę warto czekać. Ja nie wytrzymałem, musiałem być na czasie. I teraz też czekam. Jeśli chodzi o mnie, serial "Fables" mógłby trwać wiecznie, o ile tylko Willinghamowi nie skończą się dobre pomysły. Póki co nic na to nie wskazuje.

poniedziałek, 23 lutego 2009

Fables [Bill Willingham & Mark Buckingham] [recenzja]

Brak komentarzy:

Śnieżka, Wilk, Śpiąca Królewna, Sinobrody, Baba Yaga, Czerwony Kapturek, Mowgli, Shere-Khan, Królowa Śniegu, Gepetto i Pinokio... o czym mówię? Jeśli czytałeś "Fables" nie muszę wyjaśniać, jeśli nie znasz tego komiksu prawdopodobnie zastanawiasz się czy przypadkiem nie pomyliłeś blogów. Sam nie wiem jak podszedłbym do tematu, gdyby ktoś mi powiedział, że "Baśnie" opowiadają o losach wyżej wymienionych postaci (i wielu innych, równie ciekawych). Przypuszczam, że olałbym dzieło Billa Willinghama, co byłoby niewybaczalnym błędem. Na szczęście komiks ten dopadł mnie bez żadnych zapowiedzi, nie miałem też czasu na uprzedzenia - po prostu wziąłem #41 i #42 zeszyt z półki podczas wizyty w Stanach w 2006 roku. Może i straciłem przez to kilka niespodzianek (na przykład od samego początku wiedziałem kim jest Adwersarz), ale kiedy jakiś czas później zobaczyłem tę serię w Polsce, wiedziałem, że nie mogę odpuścić. Losy Baśniowców wciągają niemiłosiernie, więc nie poprzestałem na polskich trade'ach - nie dało się. Aktualnie czytam TPB "Sons of Empire" (spokojnie, nie będzie spoilerów) i już chcę kolejnych części.


O co chodzi? Mogę porównać "Fables" na przykład do "Ligi Niezwykłych Dżentelenów" Moore'a, lub do "Amerykańskich Bogów" Gaimana - tam też czytaliśmy o przygodach postaci, które nie zostały wykreowane przez autorów. Tyle że tutaj jest jeszcze dziwniej, bo jak traktować poważnie komiks (a przynajmniej jak nie traktować go jako czegoś, co nie może się udać), w którym występują takie postacie jak Muchołap, Trzy Świńki, Piękna i Bestia lub wspomniany wyżej Czerwony Kapturek? A jednak da się, mimo że mieszanka sprawia wrażenie niedorzecznej. Bohaterowie są ciekawi, nawiązania do ich ogólnie znanych losów (w końcu kto nie słyszał o Calineczce lub Śpiącej Królewnie?) potrafią zainteresować, a całość jest po prostu tak miodna (fabuła "płynie" i nie daje czytelnikowi odpocząć), że może stawać w szranki praktycznie z każdym komiksem typu ongoing ukazującym się na naszym rynku (przykro mi to mówić, ale "Żywe Trupy" się chowają, mimo że nadal uwielbiam przygody Ricka).


I jeszcze coś, co jest wielkim plusem - ciągłe zmiany. Nie ma tak, że przegapisz 30 zeszytów, wracasz po przerwie i wszyscy dalej robią to samo. Cechą "Fables" są ciągłe zmiany, przetasowania, a także zgony. Willingham co chwilę wprowadza nowych, interesujących bohaterów i właściwie nigdy nie ma pewności, czy przeżyją do końca epizodu. Postacie giną bardzo często i bardzo często pojawia się ktoś nowy. Są kłótnie, związki, ale w żadnym wypadku nie przypomina to telenoweli.

Zauważyłem, że niewiele piszę o rysunkach. Te w "Fables" są zwykle bardzo dobre, może nie rewelacyjne, ale z drugiej strony cała seria nie jest przecież żadnym arcydziełem. To rewelacyjny serial (tylko i aż), przy którym można się odprężyć, nic szczególnie ambitnego i ciężkiego w odbiorze lub skłaniającego do przemyśleń. I bardzo dobrze, bo chyba nikt nie czyta wyłącznie komiksów typu "Maus" lub "Prosto z Piekła". Potrzebna jest czysta rozrywka i na tym polu komiks Willinghama pewnie stoi na nogach.
stat4u