"The Walking Dead" to zdecydowanie jeden z tych komiksów, które wolę łykać większymi partiami, podobnie jak "Y: The Last Man". Te dwadzieścia kilka stron to zdecydowanie za mało, ale co zrobić - nadrobiłem zaległości i teraz trzeba czekać na każdy kolejny zeszyt. A seria wciąż ma się dobrze, nawet mimo tego, że nie zaplanowano z góry określonej ilości odcinków, zaś Kirkman zdaje się bawić w "pociąg w nieznane". Oby udawało mu się jak najdłużej. A co znajduje się w "The Walking Dead" #54? Cóż, można powiedzieć, że to co zwykle, co wcale nie oznacza czegoś złego (wręcz przeciwnie). Dobre dialogi, trochę rozwałki, nowe postacie, tym razem brak trzymającego w napięciu zakończenia. Ale i tak czekam na kolejne zeszyty.
piątek, 5 grudnia 2008
The Walking Dead #54 [Robert Kirkman & Charlie Adlard] [recenzja]
Labels:
charlie adlard,
image,
komiksy,
recenzje,
robert kirkman,
the walking dead
Posted by
Michał Misztal
"The Walking Dead" to zdecydowanie jeden z tych komiksów, które wolę łykać większymi partiami, podobnie jak "Y: The Last Man". Te dwadzieścia kilka stron to zdecydowanie za mało, ale co zrobić - nadrobiłem zaległości i teraz trzeba czekać na każdy kolejny zeszyt. A seria wciąż ma się dobrze, nawet mimo tego, że nie zaplanowano z góry określonej ilości odcinków, zaś Kirkman zdaje się bawić w "pociąg w nieznane". Oby udawało mu się jak najdłużej. A co znajduje się w "The Walking Dead" #54? Cóż, można powiedzieć, że to co zwykle, co wcale nie oznacza czegoś złego (wręcz przeciwnie). Dobre dialogi, trochę rozwałki, nowe postacie, tym razem brak trzymającego w napięciu zakończenia. Ale i tak czekam na kolejne zeszyty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz