Na ostatniej stronie okładki jednej z najnowszych pozycji Kultury Gniewu Joe Sacco stwierdza, że Rany wylotowe umieszczają Rutu Modan "w czołówce publikujących dziś artystów komiksowych". No nie wiem. Do tego jeszcze między innymi nominacja do Nagrody im. Goscinny'ego na Międzynarodowym Festiwalu w Angoulême i Eisner za najlepszą powieść graficzną roku 2008. Wszystko to sprawia, że można się nastawić na nie wiadomo jakie arcydzieło, a Exit Wounds to po prostu dobra, naprawdę dobra opowieść. Warto ją przeczytać, warto mieć ją u siebie na półce, natomiast nie warto brać jej do ręki oczekując jakiegoś cudu, bo można się trochę rozczarować. Proponuję więc nie zwracać uwagi na przejaskrawione - oczywiście według mnie - pochwały, nie liczyć na coś więcej niż przyzwoitą rozrywkę i sprawdzić samemu, co napisała i narysowała Rutu Modan. Powinniście być zadowoleni.
Kobi Franco, główny bohater komiksu, nie ma za dobrych relacji z Gabrielem, swoim ojcem. Nie widzieli się już od dawna i nie mają ochoty się widzieć, ale Kobi cały czas łudzi się, że jeszcze dadzą radę się pogodzić, tyle że kiedyś. Za jakiś czas, jeśli akurat będzie okazja. Pewnego dnia dowiaduje się jednak, że niezidentyfikowaną ofiarą niedawnego samobójczego zamachu bombowego w Izraelu może być właśnie jego ojciec. Dowiaduje się tego dzięki Numi, młodej dziewczynie, jak się okazuje, dziewczynie Gabriela. Kobi postanawia wyruszyć na poszukiwania, choć tak naprawdę nie ma żadnej pewności, że tajemnicza śmiertelna ofiara to jego ojciec, który i tak od dłuższego czasu nie dawał znaku życia.
Rutu Modan potrafi obserwować i opowiadać. Rany wylotowe mówią o ważnych rzeczach w nienachalny sposób, a cała historia sprawia wrażenie idealnie przemyślanej i pozbawionej zbędnych szczegółów. Miałem takie odczucia również dzięki rysunkom, które na pewno są oryginalne, co doceniam, jednak nie mogę napisać, że szczególnie mnie zachwyciły. Scenariusz jest o wiele ciekawszy. Wzbudził moje zainteresowanie prawie od samego początku i nie rozczarował zakończeniem. Finał zrobił nawet coś więcej, pokazał, że najważniejsza była sama opowieść, niekoniecznie puenta. Moim zdaniem jest idealnym podsumowaniem całej historii. Spodziewałem się czegoś banalnego, ale na szczęście autorka pokazała klasę, a ostatnia strona to jeden z najlepszych momentów jej komiksu.
W moim przypadku Ranom wylotowym trochę zaszkodziły wszystkie niezasłużone pochwały - gdybym nie przeczytał ich przed lekturą, komiks Rutu Modan spodobałby mi się dużo bardziej. To jedna z wielu dobrych opowieści obrazkowych, z jakimi spotkałem się w ciągu kilku ostatnich miesięcy, nic wybitnego, jednak mimo wszystko na pewno wartego przeczytania. Pewnie dużo bardziej, niż wynikałoby to z mojej recenzji.
Kobi Franco, główny bohater komiksu, nie ma za dobrych relacji z Gabrielem, swoim ojcem. Nie widzieli się już od dawna i nie mają ochoty się widzieć, ale Kobi cały czas łudzi się, że jeszcze dadzą radę się pogodzić, tyle że kiedyś. Za jakiś czas, jeśli akurat będzie okazja. Pewnego dnia dowiaduje się jednak, że niezidentyfikowaną ofiarą niedawnego samobójczego zamachu bombowego w Izraelu może być właśnie jego ojciec. Dowiaduje się tego dzięki Numi, młodej dziewczynie, jak się okazuje, dziewczynie Gabriela. Kobi postanawia wyruszyć na poszukiwania, choć tak naprawdę nie ma żadnej pewności, że tajemnicza śmiertelna ofiara to jego ojciec, który i tak od dłuższego czasu nie dawał znaku życia.
Rutu Modan potrafi obserwować i opowiadać. Rany wylotowe mówią o ważnych rzeczach w nienachalny sposób, a cała historia sprawia wrażenie idealnie przemyślanej i pozbawionej zbędnych szczegółów. Miałem takie odczucia również dzięki rysunkom, które na pewno są oryginalne, co doceniam, jednak nie mogę napisać, że szczególnie mnie zachwyciły. Scenariusz jest o wiele ciekawszy. Wzbudził moje zainteresowanie prawie od samego początku i nie rozczarował zakończeniem. Finał zrobił nawet coś więcej, pokazał, że najważniejsza była sama opowieść, niekoniecznie puenta. Moim zdaniem jest idealnym podsumowaniem całej historii. Spodziewałem się czegoś banalnego, ale na szczęście autorka pokazała klasę, a ostatnia strona to jeden z najlepszych momentów jej komiksu.
W moim przypadku Ranom wylotowym trochę zaszkodziły wszystkie niezasłużone pochwały - gdybym nie przeczytał ich przed lekturą, komiks Rutu Modan spodobałby mi się dużo bardziej. To jedna z wielu dobrych opowieści obrazkowych, z jakimi spotkałem się w ciągu kilku ostatnich miesięcy, nic wybitnego, jednak mimo wszystko na pewno wartego przeczytania. Pewnie dużo bardziej, niż wynikałoby to z mojej recenzji.
Mam podobne odczucia.
OdpowiedzUsuńWiem, czytałem.
OdpowiedzUsuńDokładnie. To bardzo dobry komiks, nic ponadto. Nie jest na poziomie znakomitych Essex czy Fun home, za bardzo go chwalą. Ale i tak warto:-)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą zajebiście, że możemy sobie mówić takie rzeczy jak: "To bardzo dobry komiks, nic ponadto". I że bardzo dobre komiksy już nie robią na nas aż tak dobrego wrażenia. Znaczy to, że mamy w zasięgu ręki sporo jeszcze lepszych.
OdpowiedzUsuńNie wiem za co te nagrody. Taki średni komiks. Chyba trzeba szczypty geniuszu, żeby stworzyć dzieło na miarę Black Hole (ok, to jest nieco wykręcone), czy Fun Home.
OdpowiedzUsuń