Metody Marnowania Czasu: The Walking Dead [Robert Kirkman & Charlie Adlard] [recenzja]

niedziela, 26 października 2008

The Walking Dead [Robert Kirkman & Charlie Adlard] [recenzja]


Z początku były świetne rysunki, ale wtórny scenariusz nie pozwalał odebrać tego komiksu z entuzjazmen. Ot, świat opanowany przez Zombie, kilka osób przeżyło i próbuje utrzymać ten stan. Nie wiem jak Tobie, ale mi się to z czymś kojarzy. Poza bardzo dobrym i poruszającym zakończeniem, pierwszy Trade serii "The Walking Dead" nie zapowiadał tego, co miało nastąpić później. Obecnie "Żywe trupy" (pod tą nazwą odnajdziesz komiks w polskich księgarniach, a uwierz, że warto go pouszkać) liczą sobie 53 zeszyty, opowieść ciągle się toczy, a ja już chcę wiedzieć, co nastąpi dalej. Seria trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać oczu od wydarzeń rozgrywających sie na mrocznych, czarno-białych rysunkach Charliego Adlarda, który po pierwszym TPB zastąpił Tony'ego Moore'a. Zdaniem niektórych zmiana ta nie wyszła "Żywym trupom" na dobre, ale nawet oni muszą przyznać, że Adlard się wyrobił i jego kreska świetnie pasuje do klimatu komiksu. Przy okazji, mała ciekawostka: polskiemu czytelnikowi rysownik znany jest z wydawanego przez TM-Semic "Z Archiwum X", chociaż gdybym o tym nie przecztał, nigdy w życiu bym się nie domyślił.


"The Walking Dead" to historia typu "kto przeżyje, kto zginie", a Kirkman potrafi sprawić, że śmierć i cierpienia bohaterów (nawet tych negatywnych, na przykład w jednej z mocniejszych scen z łyżką) nie są dla nas obojętne. Widzimy, do czego zdolni są ludzie w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, obserwujemy ich interakcje oraz to, jak sobie radzą (bądź dużo częśćiej: jak sobie nie radzą) z otaczającym ich szaleństwem. To robi wrażenie. Całość trawi się strasznie szybko, długie dialogi oraz sceny akcji, gdzie praktycznie nie ma nic do czytania, są świetnie wyważone. Wtórność z pierwszego TPB została zastąpiona świetnymi pomysłami oraz dobrze skonstruowanymi i wiarygodnymi postaciami. Nikt nie jest bezpieczny, a czytelnik jest wielokrotnie zaskakiwany, na przykład kiedy krzywda zostaje wyrządzona osobom teoretycznie nietykalnym. Robert Kirkman zgotował swoim bohaterom prawdziwe piekło i potrafi dręczyć ich bez żadnych skrupułów. A ja muszę przyznać, że patrzę na to wszystko z fascynacją i już nie mogę doczekać się reszty. Chcę zobaczyć kolejne przeszkody i to, jak wykreowani przez scenarzystę ludzie z krwi i kości (bo właśnie takie sprawiają wrażenie) poradzą sobie z tym, co ich spotka... lub nie poradzą. Wszystko jest możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u