Eda Brubakera i Seana Phillipsa chyba nie trzeba przedstawiać osobom choćby średnio zaznajomionym z komiksami. Nawet, jeśli nie zetknęli się osobiście z takimi tytułami jak na przykład Gotham Central, Criminal, Sleeper czy Velvet, najprawdopodobniej przynajmniej słyszeli o tych autorach. Wypada też zaznaczyć, że przytoczone wyżej serie to tylko część ich dorobku (oczywiście nie wszystkimi zajmowali się razem) i bez problemu dałoby się wymienić wiele innych. Można powiedzieć, że już same nazwiska zwracają uwagę na Fatale, ale dodajmy do tego jeszcze kilka słów-kluczy: kryminał, horror i macki. Zainteresowani?
Fatale opowiada o dwóch żyjących w różnych czasach mężczyznach, których łączy niezdrowa fascynacja tą samą kobietą o imieniu Josephine. Z niewiadomych przyczyn tytułowa femme fatale nie zmienia się wraz z upływem lat, za to niezależnie od daty w kalendarzu zdaje się w ten sam sposób sprowadzać nieszczęście na ludzi, z którymi łączą ją bliższe relacje. Sama też nie jest jednak wolna od problemów – podążają za nią członkowie niebezpiecznego kultu wyznawców bogów kojarzących się z istotami wymyślonymi przez Lovecrafta.
W Fatale mamy więc interesującą zagadkę, sporo brutalnych scen akcji, udane nawiązania do mitologii Cthulhu oraz świetne żonglowanie latami, w których rozgrywają się poszczególne wątki. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnik powoli poznaje coraz więcej szczegółów, ale Brubaker nie odkrywa ich bezmyślnie, sprawiając, że odbiorca przestaje być zaciekawiony fabułą. Josephine nie jest postacią jednowymiarową – z jednej strony pozbawiona skrupułów, świadomie wykorzystująca wręcz fanatycznie oddanych jej mężczyzn, ale z drugiej, mająca momenty słabości oraz robiąca te wszystkie rzeczy w dużej mierze ze strachu, by chronić samą siebie. Pozostałe postacie, zarówno pozytywne jak i negatywne, wcale nie odstają od głównej bohaterki. Pojawiający się na kartach komiksu ludzie mają bardzo często złożone problemy, a ich cele niekoniecznie są jasne i oczywiste. Mroczna opowieść została znakomicie zilustrowana przez Seana Phillipsa i pokolorowana przez Dave'a Stewarta. Realistyczne kadry idealnie budują niepokojący nastrój, nieważne, czy mamy akurat do czynienia z krwawą sceną, czy ze zwykłym, zdawałoby się spokojnym przeglądaniem starych fotografii.
Autorzy połączyli różne gatunki w jedną, spójną całość, wydobywając z każdego z nich to, co najlepsze. Zastanawiałem się nad wadami Fatale, jednak żadna poważniejsza czy zdecydowanie warta wytknięcia nie przychodzi mi do głowy. Śmierć podąża za mną to wymarzony start dla każdej serii, a przed nami jeszcze całkiem sporo epizodów. Oczekuję ich z niecierpliwością.
9/10
tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Alei Komiksu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz