Na tropie Catwoman to był całkiem sympatyczny komiks, który dobrze wspominam. Kobieta-Kot została w nim przedstawiona jako połączenie superbohatera i kogoś na kształt działaczki społecznej. Zarówno w masce, jak i bez niej, pomagała potrzebującym, najczęściej ignorowanym przez stróżów prawa czy samego Batmana – takim jak mordowane prostytutki. Moimi ulubionymi fragmentami tamtego albumu były epizody pisane przez Eda Brubakera, zaś tom Nie ma lekko to niemal w całości właśnie jego scenariusze. Świetnie się składa, bo przecież autor między innymi wydanych w Polsce serii Velvet oraz Fatale to sprawdzona marka.
Catwoman w dalszym ciągu chce, żeby na East Endzie, jej dzielnicy, działo się jak najlepiej, na co poświęca masę pieniędzy oraz czasu. Może się wydawać, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale tajemniczy przeciwnicy chcą jej w tym przeszkodzić. Okazuje się, że część adwersarzy robi to nie tylko dlatego, że Kobieta-Kot utrudnia przestępcom czerpanie zysków z nielegalnej działalności, ale też z osobistych pobudek. Selina Kyle może stracić to, co jest dla niej najważniejsze, akurat kiedy pozornie wychodzi na prostą.
Polska edycja Nie ma lekko to spory tom w twardej oprawie. Solidna cegła, i taki właśnie jest też cały album. W zalewie rewelacyjnych i bardzo dobrych opowieści obrazkowych słowo "solidny" może nie wydawać się wystarczającą rekomendacją, ale zawarte w tym wydaniu przygody Catwoman czyta się i ogląda świetnie. Komiks raczej nie zmieni życia choćby jednego czytelnika, za to jest ponadprzeciętnie dobry w kategorii "przyjemne czytadło". I w żadnym wypadku nie jest to w moich oczach określenie deprecjonujące. W czasie lektury naprawdę można być pod wrażeniem tego, jak dobrze pisze Brubaker, oczywiście dopasowując się do ograniczeń DC (scen rodem z Fatale tu nie uświadczymy), ale i tak zaskakując gdzieniegdzie mocniejszymi scenami. Przelatuje się przez tę historię niezwykle gładko, odczuwając przy tym wielką frajdę. Podobnie jest z kadrami, którymi zajęło się całkiem sporo rysowników na czele z Cameronem Stewartem. Umówmy się, album nie wygląda nie wiadomo jak niesamowicie, ale przy oglądaniu go nikogo nie zabolą oczy, a i na brak spójności ze scenariuszem nie ma co narzekać.
Było dobrze już w Na tropie Catwoman, w Nie ma lekko jest jeszcze lepiej. Komiks może nie jest zachwycający, ale oferuje nadal świeże spojrzenie na postać Kobiety-Kot, kontakt z szarymi mieszkańcami Gotham (a nie tylko tymi w pelerynach, aczkolwiek nie zabrakło wątków typowo superbohaterskich) oraz interesujące przygody głównej bohaterki wraz z jej towarzyszami. W dodatku album nie zamyka wszystkich wątków, dzięki czemu już wiem, że prędzej czy później czeka mnie powrót na East End – i bardzo dobrze.
tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie Gildii Komiksu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz