Przyznać mi się, kto nie chciałby przeczytać komiksu o chorującym na Alzheimera staruszku, mieszkańcu Teksasu, któremu trąba powietrzna przynosi ogromny, gadający miecz, całkowicie przywracający mu pamięć, ale też będący obiektem zainteresowania swoich poprzednich właścicieli z innego wymiaru? I, ma się rozumieć, Emmett Quinlan, czyli nasz staruszek właśnie, będzie musiał z nimi walczyć.
Serio: czy to nie brzmi wspaniale?
Co więcej, całość (bo historia ta mieści się w jednym albumie) napisał Donny Cates, gość, który niewątpliwie potrafi opowiadać, o czym przekonałem się, czytając jego Strażników Galaktyki – widać, że Amerykanin przykłada się do swoich scenariuszy i odrabia zadania domowe, jak z kapelusza wyciągając starsze wątki dotyczące protagonistów. Do tego ma świetne pomysły. Oczywiście jego God Country to samodzielna miniseria spoza znanego już od wielu dekad uniwersum, Cates nie musiał więc odrabiać tu zadania domowego, ale dobry, intrygujący pomysł niewątpliwie miał.
W dodatku jest to bardzo dobrze narysowane przez Geoffa Shawa: dynamiczne sceny walk, ciekawe kadrowanie oraz robiące chyba największe wrażenie obce istoty czy miejsca – bo to właśnie wtedy, gdy Emmett opuszcza swój dom w Teksasie, wszystko wygląda szczególnie interesująco. Kolorami zajął się Jason Wordie i też wykonał swoją robotę na zadowalającym poziomie. Krótko mówiąc, wygląd God Country nikogo nie powinien odrzucać, a wręcz przeciwnie.
Cates robi tu dobrze, a wręcz bardzo dobrze kilka rzeczy, na przykład gładko i bezboleśnie pokazuje, jak ważna dla Amerykanów jest ich mitologia. Może w inny sposób, niż choćby Aaron w swoich Bękartach..., ale nadal daje do zrozumienia, jak twardzi oraz uparci potrafią być mieszkańcy południa Stanów Zjednoczonych. Prezentuje czytelnikowi piękną i dla niektórych na pewno wzruszającą opowieść o tym, czym jest rodzina. Działa tu niemal wszystko, więc powinienem wychwalać ten komiks pod niebiosa – jak chyba niemal wszyscy przede mną.
Ale.
Uwaga, bo to dla tych, którzy już czytali: to jest historia gościa z Teksasu, który chodzi po świecie z trzy i pół metrowym mieczem. Rzecz jasna nie tylko o tym, ale jednak. I trochę brakuje mi tu większego rozmachu. Niektóre fragmenty (zwłaszcza pod koniec) mogą chwycić za serce, ale to trochę mało, szczególnie przez to, że bardzo wcześnie można domyślić się, jak to wszystko się skończy. Oczywiście, że finał będzie na swój sposób szczęśliwy (i, zgadza się, wzruszający), ale w międzyczasie Cates pisze trochę asekuracyjnie – w czasie lektury ani przez moment nie czułem prawdziwego zagrożenia, nie miałem wrażenia, że przed ostatnią sceną Emmettowi czy któremuś z jego bliskich może się cokolwiek stać. Kiedy czyta się kolejne odcinki God Country, czuć w powietrzu, że nawet, jeśli wydarzy się coś naprawdę złego czy smutnego, będzie to miało miejsce dopiero na ostatnich stronach. A w międzyczasie Quinlan dość beztrosko będzie rozwiązywał swoje problemy za pomocą przerośniętego miecza. I jest to coś, co nie pozwala mi krzyczeć, że mam do czynienia ze wspaniałym komiksem, chociaż bardzo chciałbym to robić.
WERDYKT
Jest dobrze, God Country ma naprawdę wiele pozytywnych cech, od scenariusza, przez rysunki po jakość wydania (twarda oprawa, alternatywne okładki, szkice, biogramy twórców). Ma też kilka powiedzmy, że problemów, które mi osobiście uniemożliwiają cieszenie się tym komiksem tak bardzo, jak bym tego chciał.
6/10
Wiem, że „na papierze” szóstka wygląda dość średnio, ale w tym wypadku jest to naprawdę mocna szóstka. God Country to według mnie dobry komiks – ale nic więcej. I żeby było jasne, nie uważam, że należy drzeć z tego powodu szaty (w końcu dobry komiks to dobry komiks!), należy natomiast sprawdzić niniejszy album i wyrobić sobie opinię na jego temat samemu.
+ Cates potrafi opowiadać
+ a Shaw rysować
+ interesujący pomysł
+ dobre wydanie
+ działa tu niemal wszystko
– niemal, bo nawet w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa nie czuje się, że bohaterom naprawdę coś grozi
– dość przewidywalny finał
tekst: Michał Misztal, recenzja opublikowana pierwotnie na stronie IGN Polska
PSSST! Pisałem też o kilku innych komiksach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz