Metody Marnowania Czasu: Komiksowe Podsumowanie Tygodnia 15/23 (23): Heartless | Mashle, tom 1 | Mięcho #1-2 | Moriarty, tom 8 | Pasożyt, tom 7 | Tokyo Ghoul, tom 14 | Wydział 7, zeszyt 10

niedziela, 9 kwietnia 2023

Komiksowe Podsumowanie Tygodnia 15/23 (23): Heartless | Mashle, tom 1 | Mięcho #1-2 | Moriarty, tom 8 | Pasożyt, tom 7 | Tokyo Ghoul, tom 14 | Wydział 7, zeszyt 10

Komiksowe Podsumowanie Tygodnia, czyli kilka napisanych na szybko zdań o (nie zgadniecie) kilku przeczytanych przeze mnie ostatnio komiksach. Żadnych naukowych analiz, bo nie będę udawał, że umiem. Planowo co niedzielę o 10:00, życie zweryfikuje.


HEARTLESS [Masumi Nishin | Studio JG]: Nie mam problemu z rzeczami pojebanymi, nawet jeżeli rzeczy te pojawiają się w historii tylko po to, żeby były, na zasadzie: sztuka dla sztuki. Bywa i tak, da się umiejętnie szokować albo zniesmaczać, tylko trzeba umieć. Mam za to problem z pojebanymi rzeczami, jeżeli są co rusz wrzucane do czegoś, co jednocześnie chce być dobrą historią, a mam wrażenie, że manga Heartless taka właśnie miała być.

Jest sobie inkub, jest sobie Manuel, jego kochanek, wygląda na to, że po praniu mózgu zafundowanym przez inkuba właśnie. I już na początku widzimy scenę, w której naszą parę mija dwóch typów, akurat  jadących zakopać gdzieś zwłoki kobiety. No zdarza się. Inkub to piękny chłopiec, wyglądający w zasadzie jak kobieta, więc dwóch typów postanawia skorzystać z okazji, dopaść go i zgwałcić. Okazuje się bardzo szybko, że "ona ma fiuta", jednak nieważne, jedziemy z tematem. To kilka pierwszych stron komiksu. Rozumiem, konwencja. Miejscami Heartless próbuje być czymś więcej, ale moim zdaniem wprowadza tyle po prostu źle napisanych postaci oraz wątków, że ledwo dotarłem do końca. Mamy też coś takiego (uwaga, bo zdradzam, co będzie dużo dalej): jest organizacja tropiąca i zabijająca potwory takie jak wspomniany inkub. Kiedy w ich ręce wpada Manuel, co robią panowie, którzy go pojmali? No nie zgadniecie, wiążą go i po kolei gwałcą. "Możesz uważać nasze metody za okrutne, ale to jak najbardziej stosowna kara za współżycie z demonem", tłumaczy nadzorujący całą akcję typ, zresztą oczywiście wszyscy mają koloratki, jedynemu członkowi grupy, który nie ma ochoty się przyłączyć. "Specjalnie ściągnąłem cię tutaj w tajemnicy przed ojcem, żebyś mógł nam pomóc, ale jak nie chcesz, to szkoda. Wiesz? Przypominasz mi trochę swojego staruszka. On też kiepsko sobie radzi z presją...".  Wspaniale napisana scena.

To po prostu nie działa. Są tu niby przebłyski czegoś, co, lepiej wykorzystane, mogłoby być niezłe, ale niecały tydzień po lekturze zapamiętałem głównie te najgłupsze sceny. Niby szokujące, ale przede wszystkim wywołujące zażenowanie. Moim zdaniem nie tędy droga, albo zrób komiks wypełniony takimi pomysłami, albo daj mi dobrą fabułę, ewentualnie zrób Lost Girls, ale wiadomo, że to nie ta półka. Jestem rozczarowany i zniesmaczony, nie tyle wspomnianymi scenami, co tym, jak niepotrzebnie psują tę mangę, a inne głupoty oraz kiepskie rozpisanie większości postaci też w niczym nie pomagają. Omijać szerokim łukiem.


MASHLE, tom 1 [Hajime Komoto | Studio JG]: Kolejna manga kupowana przez moją żonę. W skrócie, parodia Harry'ego Pottera, o Mashu Burnedeadzie, nadludzko silnym chłopaku żyjącym w świecie wszechobecnej magii, który jako jedyny nie potrafi czarować. W czym problem? Ano w tym, że każda taka osoba już bardzo dawno "zniknęła", więc ktoś taki jak Mash nie ma prawa do życia. Żeby jego tajemnica nie wyszła na jaw, zapisuje się do Hogwartu, czy raczej Szkoły Magii Easton, w celu osiągnięcia najlepszego wyniku spośród wszystkich uczniów. No w porządku. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie to żenująco głupie, i trochę jest, ale jednocześnie bawiłem się przy Mashle nadspodziewanie dobrze. Mash jest, powiedzmy, że nienachalny intelektualnie, lubi ptysie i ma dobre serce, a większość problemów (jeśli nie wszystkie) rozwiązuje siłą, włączając w to danie w ryja każdemu, kto mu podpadnie. No i czyta się to naprawdę fajnie (jeśli chodzi o kadry, szału nie ma, jednak z drugiej strony w niczym nie przeszkadzają), choć chciałbym, żeby główny bohater miał w kolejnych tomach większe problemy niż do tej pory, bo jak na razie miażdży wszystko na swojej drodze i nie czuje się, żeby czekały go znaczące wyzwania. Lekkostrawne i zabawniejsze, niż oczekiwałem. 


MIĘCHO #1-2 [Rafa Jankowski | Timof]: Przy pierwszym podejściu do zeszytu rozpoczynającego tę serię nie za bardzo wiedziałem, co myśleć, ale mam tak bardzo często z początkami: za mało wątków, stron, czegokolwiek, żeby wyrobić sobie opinię. Tyle że po zakupie Mięcha #2 powtórzyłem sobie jedynkę i muszę powiedzieć, że drugie podejście spodobało mi się dużo bardziej, a kontynuacja podtrzymuje moje zainteresowanie. Jeszcze nie do końca wiadomo, w jakim dokładnie kierunku pójdzie fabuła, czy będzie to superbohaterstwo, bardziej zwidy głównego bohatera, może coś w stylu Zabij albo zgiń? Niezależnie od tego, Rafa Jankowski bez wątpienia umie opowiadać, nie spieszy się, często pokazuje, co się dzieje (albo wydaje się nam, że się dzieje, bo Karol, protagonista Mięcha, nie jest zbyt stabilny emocjonalnie i nie do końca rozumie, czego tak naprawdę doświadcza, a jest jednocześnie narratorem tej historii), za pomocą pozbawionych słów kadrów, zamiast walić między oczy nadmiarem opisów. I ma porządną jak na debiutanta krechę, choć bardziej podobają mi się jego czystsze ilustracje, jak choćby ta ze strony tytułowej; na razie jeszcze nie czuję części mocno "zakreskowanych" rysunków, niektóre sprawiają też wrażenie, że autor musi się jeszcze trochę wyrobić. No i piszę to jako ktoś, kto nie wie za wiele o interpunkcji, ale podejrzewam, że w niektórych dłuższych zdaniach, szczególnie w drugim zeszycie, przydałyby się JAKIEŚ przecinki.

Powtarzam się: w idealnym świecie kolejny zeszyt serii takich jak Mięcho, Wydział  7 czy Ćma powinniśmy dostawać co miesiąc, ale rozumiem, że niestety tak się nie da. Czekam więc cierpliwie na dalszy ciąg, licząc na to, że Jankowski rozkręci się jeszcze bardziej.


MORIARTY, tom 8 [Ryosuke Takeuchi & Hikaru Miyoshi | Waneko]: Po lekkim spadku formy ostatnio, seria wraca na właściwe tory. Bo Moriarty działa wtedy, kiedy nie przegina z naciąganymi pomysłami ani nie próbuje niepotrzebnie rozbawiać, bo raz, że nie od tego jest, a dwa, żarty w tej mandze i tak nie są zbyt udane. Cóż, jeśli nie mamy jednego czy drugiego w nadmiarze, fajnie się czyta o tych wszystkich intrygach i próbującym ogarnąć je Holmesie, który z jednej strony chce złapać "Mistrza zbrodni", ale z drugiej rozumie jego motywy, a nawet po części się z nimi zgadza. Ostatni rozdział ósmego tomu to trochę impas i uspokojenie sytuacji, a że nie może tak być w nieskończoność, mam nadzieję, że w kolejnej odsłonie tej mangi autorzy znowu zaskoczą nas czymś konkretniejszym, ale nie za bardzo przekombinowanym.


PASOŻYT, tom 7 [Hitoshi Iwaaki | Studio JG]: No nieźle – byłem pewny, że całość to 10 tomów (nawet wspominałem o tym ostatnio), tymczasem, wyszukując siódmy na Goodreadsach, zauważyłem, że to jest przecież "8 Volumes Edtion", czyli ten jest przedostatni. I nadal jest dobrze. Tym razem dostajemy trochę mniej o nietypowym stanie Izumiego, za to sprawy w swoje ręce biorą ludzie, którzy przecież o pasożytach wiedzą już od dłuższego czasu i kombinują, jak skutecznie ich odnajdywać oraz eliminować. Sporo przemocy i akcji, ale jak zawsze mamy w tej mandze również coś więcej. Wciąż ciekawi mnie, skąd wzięli się nasi krwiożerczy "goście" przejmujący ludzkie ciała, zastanawia, czy zmierzają do czegoś konkretnego. No i jak w tym wszystkim odnajdzie się główny bohater? Dowiem się już w kolejnym tomie, mam tylko nadzieję, że finał nie zamieni się wyłącznie w brutalne starcie Izumiego z jego najsilniejszym z dotychczasowych przeciwników, pozostawiając czytelnika bez odpowiedzi na pytania, które towarzyszą nam od samego  początku serii.


TOKYO GHOUL, tom 14 [Sui Ishida | Waneko]: Od dłuższego czasu każdy tom Tokyo Ghoula zaczynał się od przerażającej rozpiski występujących w serii postaci, których było tam prawie 30. Tym razem najwidoczniej uznano jednak, że rozpiska nie jest potrzebna, bo być może ktoś wreszcie doszedł do słusznego wniosku, że po co to robić, skoro większość pojawiających się tam osób i tak jest całkowicie nieistotna i/lub nieciekawa.

Po dobrych, a nawet bardzo dobrych początkach (dość powiedzieć, że po lekturze drugiego tomu od razu zamówiłem tomy od trzeciego do czternastego), ostatnio sporo na tę mangę narzekałem. Niestety, finał nie zmieni mojej opinii, że jest to jeden z najbardziej rozczarowujących tytułów, z jakimi miałem do czynienia od... chyba od lat. Znowu mamy nieczytelne walki, jakieś pseudofilozoficzne bzdury, postacie z cyklu "już nawet nie pamiętam, kim ty w ogóle jesteś i nawet mnie to nie obchodzi", w skrócie, moim zdaniem jest niemalże tragicznie i zupełnie nie rozumiem powszechnego zachwytu tą serią. Ostatnią minimalnie poruszającą mnie rzeczą, która się tu wydarzyła, były niezwykle brutalne tortury Kanekiego, ale ich efekt i tak był mało znaczący, bo nie kupuję rozpisanej w ten sposób niby-przemiany głównego bohatera. No, zmienił mu się też kolor włosów, zachwycające. Tu jest po prostu tyle złych rzeczy, które nie działają lub działają źle, że aż brak mi słów. Chyba, że czegoś nie rozumiem. Tokyo Ghoul: Re oczywiście całkowicie odpuszczam, tak samo jak Choujin X, inny tytuł tego samego autora, który kilka tygodni temu miałem nawet w koszyku na Gildii, ale niedługo później zrezygnowałem, bo po co mam się męczyć. Żegnam, nie kocham, nie pozdrawiam i nie będę tęsknił.


WYDZIAŁ 7, zeszyt 10: Wilki [Tomasz Kontny, Marek Turek, Antonio Marinetti i Krzysztof Budziejewski | Ongrys]: Tak naprawdę bardziej o Wydziale 7 ogólnie (bo jeszcze o nim nie wspominałem) niż o samych Wilkach: broniłem się dość długo, właściwie sam nie wiem, czemu, aż w końcu w lipcu zeszłego roku przeczytałem hurtowo zeszyty od pierwszego do dziewiątego i bardzo, ale to bardzo polubiłem tę serię. Jeżeli tylko hasło "Specjalna jednostka Służby Bezpieczeństwa, która zajmuje się badaniem wydarzeń paranormalnych na terenie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej" sprawia, że szybciej bije wam serce, bo podejrzewacie, że to może być dobre, wiecie co? Rzeczywiście jest. Będą duchy, syreny, wilkołaki, wiedźmy, czarna wołga, kosmiczne grzyby, szpitale psychiatryczne i mnóstwo innych ciekawych samych w sobie, ale oprócz tego dobrze rozpisanych wątków. Przede wszystkim jednak bohaterowie, na których to wszystko się opiera, absolutnie nie papierowi, często z tajemniczą przeszłością i z własnym życiem, które nie polega wyłącznie na pracy w Wydziale 7. Różni rysownicy, więc wiadomo, że jedne zeszyty spodobają się danemu czytelnikowi bardziej, inne mniej, ale generalnie seria nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Świetne okładki, zarówno te standardowe, jak i limitowane, przez co czasem trudno mi zdecydować, jaką wybrać. No i blanki. 

Jak z Mięchem, chciałbym dostawać kolejny odcinek co kilka tygodni, szkoda, że to niemożliwe. W każdym razie przed lekturą Wilków, żeby powtórzyć sobie po dłuższej przerwie, co było wcześniej, kiedy kartkowałem poprzednie numery, aż mi się oczka świeciły do klimatu bijącego z tamtych opowieści. Chcę więcej, a jeśli ktoś nie zna i po tych kilku zdaniach dojdzie do wniosku, że konwencja brzmi ciekawie, polecam wrzucić na radar.

tekst: Michał Misztal

PSSST! Inne teksty o komiksach: klik klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u