Metody Marnowania Czasu: Metody Marnowania Czasu 2/2023: Armada, tom 10 | One Piece, tom 45 | Shade, Człowiek Przemiany, tom 1 | Root

piątek, 8 grudnia 2023

Metody Marnowania Czasu 2/2023: Armada, tom 10 | One Piece, tom 45 | Shade, Człowiek Przemiany, tom 1 | Root


Czy właśnie, w dodatku nie po raz pierwszy, zaczynam coś nowego, co najprawdopodobniej przeżyje kilka/kilkanaście wpisów, a następnie umrze śmiercią naturalną? Jeszcze jak! Z Komiksowymi Podsumowaniami Tygodnia nie do końca wyszło, to teraz pobawię się w coś podobnego, ale nieregularnie (bo konieczność wrzucania wpisu co siedem dni, czasem na siłę, nie jest czymś dla mnie) i bardziej ogólnie. Już nie tylko na temat komiksów, ale też na przykład o planszówkach albo grach na ekranie – czyli o kolejnych rzeczach, na których zupełnie się nie znam.

PRZECZYTANE

KOMIKSY


ARMADA, tom 10: Odzyskane wspomnienia [Jean-David Morvan & Philippe Buchet | Egmont]: Ostatnio trochę ponarzekałem, niekoniecznie na samą serię, która cały czas ma się dobrze, ale na jej główną bohaterkę. Tym razem nie mam zamiaru, ponieważ Odzyskane wspomnienia robią świetnie to, co do tej pory dość często Armadzie bardzo się udawało: dostajemy niejednoznaczną historię, gdzie nie wiadomo, kto ma rację i czy w ogóle ma ją ktokolwiek. Navis próbuje naprawić choć część szkód, jakie wyrządziła innym, rzecz jasna po swojemu, ale nie w aż tak arogancki oraz irytujący sposób, jak wcześniej. Ktoś z jednej strony jest przestępcą, a z drugiej, dla swojej rasy, której zapewnił warunki do życia  wielbionym bohaterem. I nawet, jeśli faktycznie postąpił źle, czy kara, jaka go spotkała, była zasłużona? Czy Navis, która przy okazji dowiedziała się sporo na temat swojej zapomnianej przeszłości, robi dobrze, czy znowu wręcz przeciwnie? Ciekawe dylematy, dobrze rozpisana historia. Niezmiennie żałuję, że nie poznałem tego komiksu wcześniej, wtedy, kiedy był publikowany u nas po raz pierwszy. Na pewno zrobiłby na mnie jeszcze większe wrażenie.


ONE PIECE, tom 45: Najszczersze wyrazy współczucia [Eiichiro Oda | JPF]: Piękny tom. Po tym, jak zakończyła się afera z Nico Robin, byłem przekonany, że teraz czeka mnie przestój, kilka rozdziałów na uspokojenie przed kolejną, zapewne znowu epicką, przygodą. Nic bardziej mylnego. Dostajemy tu tyle informacji o świecie, w jakim mają miejsce wydarzenia w serii, że głowa mała, zaś  będę się powtarzał, wiem  tego rodzaju tajemnice, powolne wprowadzanie nowych wątków czy postaci, to jest właśnie to, co interesuje mnie w tej mandze najbardziej. Dostajemy więc Garpa (którego serial Netflixa wprowadził już na samym początku, więc nie żebym się go nie spodziewał, ale to nic) i kolejne fakty o rodzinie Luffy'ego, cała załoga pływa nowym statkiem, a my dowiadujemy się, co słychać u całego mnóstwa dawno niewidzianych postaci. Jednocześnie autor cały czas daje  czytelnikowi do zrozumienia, że tuż za rogiem czekają rzeczy wielkie, większe niż wszystko, co widzieliśmy w One Piece do tej pory. A ja mu wierzę.


SHADE, CZŁOWIEK PRZEMIANY, tom 1 [Peter Milligan & Chris Bachalo | Egmont]: Z jednej strony trudno mi nie cieszyć się z tego, że jeden z moich ulubionych (obok genialnej Enigmy) komiksów Milligana wreszcie ukazał się w polskiej wersji językowej. Shade'a uwielbiam i zapamiętałem go jako coś, co raz po raz potrafiło wywalić czytelnikowi korki. Czytelnikowi, czyli w tym wypadku młodszemu o niemal dwie dekady niżej podpisanemu, wtedy właściwie jeszcze dzieciakowi, który może i uważa, że jeśli chodzi o historie obrazkowe, widział już bardzo wiele, o ile nie prawie wszystko (ej, przecież czytałem Kaznodzieję), ale jednak w zetknięciu ze sporą częścią tytułów spod szyldu starego  Vertigo... cóż, czułem ogromną fascynację. Ale i strach. A po powtórce, na którą czekałem zdecydowanie za długo, już w rodzimej wersji, muszę przyznać, że jest pięknie: solidna dawka vertigowskiego kwasu wstrzykniętego prosto w gałki oczne. To nadal komiks, który niespodziewanie udowodni niejednemu, że tak naprawdę gówno widział. Nawet pod koniec 2023 roku.

Muszę jednak wyrazić też pewną obawę: z tego, co pamiętałem, początek Shade'a to nie jest coś łatwego do strawienia. Komiks dość trudny w odbiorze, niekoniecznie przez wszechobecne na starcie szaleństwo (bo to się już w tej serii nie zmieni), ale przez nieco przyciężkawą narrację Milligana, który momentami bełkocze trochę jak Delano za czasów pierwszych wydań zbiorczych Hellblazera. Niewiele opowiadania obrazem, za to nadmiar tekstu, często w postaci strumienia świadomości, mam wrażenie, że nie tylko przez specyfikę tego tytułu, bo potem (a całość Człowieka Przemiany to 70 zeszytów) nadal mamy kwas, ale wszystko idzie sprawniej. No i kadry Bachalo też są tu nieociosane, mniej dopracowane, miejscami dość intrygujące, ale mimo wszystko gorsze niż to, co czeka nas później.

I co ja mam teraz napisać? Że jestem rozczarowany, że zapamiętałem ten komiks jako coś wspaniałego, a po latach okazało się inaczej? Nie, to nie tak. Wciąż polecam. Unikalna rzecz, nawet dzisiaj. Ale nie chcę też stwierdzać: "Poczekajcie, jest tak sobie, ale za X zeszytów się rozkręca", bo nic nie odstrasza mnie bardziej od pozostania przy danej historii. "Zostań, zostań, od czwartego sezonu robi się całkiem nieźle!". Ta, jasne.

Jeśli start Shade'a do Was przemawia, zostańcie, a nie pożałujecie. To nie jest tak, że teraz całość wypada nie najlepiej, ale spokojnie potem będzie super, inaczej: o ile pierwsza, dość spora dawka (w polskim wydaniu zbiorczym zmieściło się 13 zeszytów) kogoś zaintryguje, zapewniam, że warto nie odpuszczać. Jeśli zaś ktoś uzna, że to coś całkowicie nie dla niego, trudno będzie mi tego nie zrozumieć. Sam dałem na Goodreadsach 5 gwiazdek  wiem, że nie do końca zasłużenie, ale przecież wyznawany przeze mnie milliganizm nie pozwala inaczej. I, tak, wiem, że w ogóle nie napisałem, o czym ten komiks właściwie jest. Zostawiam to sobie na kolejną okazję.

POGRANE

PLANSZÓWKI


ROOT: Kolejny powrót po latach, po raz pierwszy na dwóch graczy, frakcje z podstawki, koty konta ptaki. Ptaki wygrały rzutem na taśmę w ostatniej chwili, wydaje mi się, że jeśli nie dobiłbym do 30 punktów dokładnie wtedy, kiedy mi się to udało, potem byłoby już za późno. I bardzo fajne, intensywna i dość emocjonująca rozgrywka, choć jak zwykle przypominanie sobie wszystkich reguł trochę bolało. Ale Root cały czas działa. Oczywiście muszę wspomnieć o tym, że wolę Vasta, bo nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił, ale przyznaję, że trochę zatęskniłem za większym chaosem w Leśnogrodzie, czyli większą liczbą graczy i zarazem niespodziewanych interakcji na planszy. Tyle że od czytania kart Sojuszu Zwierząt Leśnych, Jaszczurzych Kultystów czy Kompanii Plemion Rzecznych boli mnie głowa, więc zobaczymy, co z tego wyjdzie... i za ile lat.

tekst: Michał Misztal

PSSST! Inne teksty o komiksach: klik klik | o grach bez prądu: klik klik | o grach na ekranie: klik klik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u