Horror w Arkham: Gra karciana: Jedziemy z kampanią Przerwany Krąg (na szczęście udało się nam skompletować wszystkie dodatkowe scenariusze, zanim część z nich przestała być dostępna) – na razie przeszliśmy to, co było dostępne w dużym pudle, czyli do przejścia pozostało nam jeszcze sześć paczek. Horror w Arkham w swojej karcianej odsłonie to rzecz naprawdę niesamowita, mająca w sobie tak wiele rzeczy, które lubię – przygodę, regrywalność, różnorodność (w zasadzie każdy scenariusz to zupełnie inna gra, choć umieszczona w podobnych ramach), prostotę zasad przy jednoczesnej złożoności rozgrywki, zabawę w budowanie talii, pojawiające się niemal na każdym kroku interesujące wybory... jestem zachwycony i żałuję, że nie wsiąknęliśmy wcześniej. I oczywiście najważniejsze i masochistycznie najprzyjemniejsze: absolutnie cudowne poczucie, że jako badacze jesteśmy w tej grze po prostu nikim, a pierwszy lepszy, pozornie słaby potwór, może bezlitośnie przerwać nasze naiwne marzenia o pozytywnym zakończeniu danego scenariusza. Będziemy grać dalej, nadal będziemy rzucać w tę karciankę workami pieniędzy.
Kroniki zbrodni: Po kilku miesiącach wróciliśmy do dodatku Noir i... jest dobrze, szczególnie ze ścieżką dźwiękową w tle. Dodatek naprawdę robi robotę, zarówno atmosferą (przemawiającą do mnie zdecydowanie bardziej od tego, co mieliśmy w pudełku z podstawką), jak i nowymi możliwościami (przekupstwo, włamywanie się, atak, śledzenie). Lubię Kroniki zbrodni, choć raczej w małych dawkach – po częstszych posiedzeniach przy tej planszówce dość mocno irytowało mnie oglądanie po raz kolejny tych samych twarzy, ale w innych rolach. Za to po przerwie? Grało się naprawdę dobrze. Zobaczymy, może w kwietniu znowu zabawimy się w detektywów.
Marzec w kilku zdaniach: Wszyscy wiemy, co jest grane... a w zasadzie co nie jest grane. Wszelkie gry, powiedzmy, bardziej towarzyskie, odpadają. Gramy tylko w domu. Nie żebym narzekał, bo taki Horror w Arkham jest świetny, ale wiadomo, że chciałoby się nie mieć ograniczeń (oczywiście nie tylko tych związanych z planszówkami)... paradoksalnie wcale nie jest tak, że teraz siedzimy w domu i zagrywamy się do nieprzytomności, co zresztą widać po liczbie partii w marcu. Zamiast tego trochę malowałem, trochę sklejałem... i to rzeczy do Malifaux, co może dziwić niektórych pamiętających moją początkową opinię o tym bitewniaku. Cóż, nowa edycja, inna frakcja, może zmienię zdanie. Tylko kiedy? Ano właśnie. Przynajmniej mam czas na to, żeby wszystko posklejać i może nawet popaćkać kilka figurek farbami.
Kroniki zbrodni: Po kilku miesiącach wróciliśmy do dodatku Noir i... jest dobrze, szczególnie ze ścieżką dźwiękową w tle. Dodatek naprawdę robi robotę, zarówno atmosferą (przemawiającą do mnie zdecydowanie bardziej od tego, co mieliśmy w pudełku z podstawką), jak i nowymi możliwościami (przekupstwo, włamywanie się, atak, śledzenie). Lubię Kroniki zbrodni, choć raczej w małych dawkach – po częstszych posiedzeniach przy tej planszówce dość mocno irytowało mnie oglądanie po raz kolejny tych samych twarzy, ale w innych rolach. Za to po przerwie? Grało się naprawdę dobrze. Zobaczymy, może w kwietniu znowu zabawimy się w detektywów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz