Metody Marnowania Czasu: Batman: The Rules of Engagement [Tom King, Joelle Jones, Clay Mann & Michael Lark] [recenzja]

sobota, 18 maja 2019

Batman: The Rules of Engagement [Tom King, Joelle Jones, Clay Mann & Michael Lark] [recenzja]


Kolejna część serialu pod tytułem „Dobry ten Batman z Rebirth, czy nie za dobry?”. Recenzja ponownie raczej dla tych, którzy już czytali komiks. Przypuszczam, że będzie krótko, bo umówmy się, nie mamy tu do czynienia z rewolucją – to po prostu kolejny tom Człowieka-Nietoperza napisany przez Toma Kinga.  


Rules of Engagement komiksem fajnym jest, bo ładne panie (Catwoman i Talia al Ghul) biją się w nim na miecze. Wszystko to dzieje się rzecz jasna w ramach dalszego ciągu telenoweli o ślubie Seliny Kyle z Bruce’m Wayne’em i, choć sam nie mam pewności, czy to jest właśnie ten Batman, o jakiego nic nie robiłem i jakiego chcę czytać, muszę przyznać, że nadal jest to całkiem dobrze napisane. Tak, nadal mamy do czynienia z teatrem i sztucznością. Nadal jest to King znacznie poniżej swoich możliwości (Mister MiracleThe VisionThe Sheriff of Babylon). Nadal nie wiem, dlaczego jeszcze nie rzuciłem tej serii w cholerę i ciągnę coś, co czyta się co najwyżej nieźle (niech będzie, są nieliczne momenty, kiedy wygląda to lepiej). Brnięcie dalej w gacka z Rebirth to z mojej strony trochę masochizm, ale nic nie poradzę na to, że choć dostrzegam liczne wady tego komiksu, nadal ciekawi mnie, co tam pan scenarzysta jeszcze w nim nawymyśla. Chyba chodzi między innymi o to, że choć pochłaniając kolejne wydania zbiorcze zdecydowanie za często zgrzytam zębami, całość wchodzi dość gładko i sprawdza się jako trochę nieporadne, ale znośne czytadło. Jak zrobiona przez wybitnego autora, mocno średnia planszówka, która działa, jeśli tylko przymkniemy oko na jej błędy i mamy sporo piwa. No i nadal jest to jednak coś innego, nie taki do końca typowy Batman – szkoda, że również nie do końca udany.


Niech więc będzie, jedziemy z kolejnym tomem, dziewczyny biją się na miecze i oczywiście Selina wygrywa, choć to przecież Talia uczyła się walczyć tą bronią od dzieciństwa i ćwicząc, niejednokrotnie ginęła. Wiadomo, Catwoman to Catwoman, nie ma sensu szukać w tym sensu (to jedna z tajemnic czytania tej serii bez regularnej chęci wyskoczenia przez okno). Później dochodzi do spotkania Bruce’a z Clarkiem Kentem, po to, by przed ślubem Selina poznała Lois Lane. Czyli nadal Człowiek-Nietoperz w konwencji bardziej obyczajowej niż „mam najnowocześniejsze gadżety, komputery oraz pojazdy i chwilę wolnego, więc chyba zaraz uratuję spadający samolot”, co widzieliśmy w I Am Gotham. Jest śmiesznie, bo czworo będących „po cywilnemu” bohaterów trafia na imprezę pod tytułem Super Hero Night, gdzie trzeba się przebrać i nikt nie chce ich wpuścić, a że akurat mają swoje kostiumy? Clark przebiera się za Batmana, Lois za Catwoman, Bruce za Supermana, zaś Selina wchodzi dzięki swojemu osobistemu urokowi, po czym dostajemy zabawne dialogi chłopaków oraz spędzających czas gdzie indziej, popijających z manierki dziewczyn, Bruce zakłada się z Clarkiem, że będzie w stanie odbić rzuconą przez człowieka ze stali piłkę bejsbolową i tak dalej. Powtórzę: z zaskoczeniem i trochę wbrew sobie stwierdzam, że czyta się to nieźle, jest to całkiem pomysłowe i ma swój urok. Na koniec dostajemy jeszcze dodatkową, zilustrowaną przez znanego choćby z Gotham Central czy Lazarusa Michaela Larka historię o wspólnej starości Seliny i Bruce’a oraz śmierci tego drugiego, w sumie niepotrzebną, ale, przede wszystkim dzięki rysunkom, też nie kującą w oczy. 


I to tyle w Rules of Engagement. Znowu ponarzekałem, bo, jak to w Batmanie Kinga, jest na co. Na szczęście kolejny tom, Bride or Burglar?, to powrót scenarzysty do formy z samego początku Rebirth, czyli: może nie jest cudownie, ale czytając nie wyrywałem sobie z głowy resztek włosów i, cóż, podobało mi się.


tekst: Michał Misztal 

PSSST! Pisałem też o kilku innych komiksach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u