Swoje Planszówkowe Podsumowania Miesiąca robię już od dłuższego czasu, ale jakoś nigdy nie pomyślałem o tym, żeby robić to samo z komiksami. Próbowałem tego - nie wyszło, a przynajmniej nie wychodziło zbyt regularnie. Teraz powinno się udać. Będzie trochę inaczej niż z grami planszowymi, trudno mi jednak stwierdzić, jak dokładnie, bo robię to od niedawna, więc siłą rzeczy nie mam jeszcze opracowanej formuły tych tekstów. Zobaczymy, wyjdzie w praniu. Niech żyje własnym życiem i opracuje się samo:
A Body Beneath: Kolejny komiks z nazwiskiem DeForge na okładce - tym razem zbiór krótszych form pokazujących między innymi to, że w swoich pozostałych tytułach autor nie idzie w minimalizm dlatego, że nie umie rysować inaczej. Najważniejsze jest jednak to, że po lekturze mój mózg ponownie wylądował na ścianie, zaś twórca Big Kids nadal nie przestaje mnie zadziwiać, nawet pomimo tego, że A Body Beneath zawiera głównie jego wczesne prace.
Brom: Chciałbym napisać, że jestem zachwycony i uwielbiam, ale wydaje mi się, że napiszę tak dopiero po drugim tomie. Nie to, żeby z Bromem było coś nie tak - wręcz przeciwnie, ale po właściwie samych entuzjastycznych opiniach spodziewałem się po tym komiksie trochę więcej. Ech, brzmi to, jakbym był rozczarowany, a przecież wcale tak nie jest. Unka Odya zrobiła bardzo udany komiks i wierzę, że mamy do czynienia z początkiem świetnej serii.
Daredevil: Nieustraszony!: Bendisowskiego Daredevila przerobiłem lata temu, teraz postanowiłem zrobić sobie powtórkę po polsku. I niby pamiętałem, jakie to jest dobre, ale okazało się, że jednak nie do końca. Rewelacyjny komiks oraz idealna odtrutka po wypełnionym absurdami serialu.
Detective Comics #1000: Chciałem napisać, że, nie licząc numeracji, ten zeszyt to nic specjalnego, może poza kilkoma wyjątkami. Niestety, w międzyczasie zdążyłem już zapomnieć, które ze znajdujących się w nim krótkich komiksów miałem na myśli. Tragedii nie ma, jest za to wzruszenie ramionami.
Miesiąc miodowy na safari: Gdyby nie Michael DeForge, stwierdziłbym, że dawno nie czytałem tak cudownego kwasu. Spróbuję napisać o tym komiksie coś więcej, na razie po prostu bardzo polecam, zarówno ze względu na scenariusz jak i kreskę.
Brom: Chciałbym napisać, że jestem zachwycony i uwielbiam, ale wydaje mi się, że napiszę tak dopiero po drugim tomie. Nie to, żeby z Bromem było coś nie tak - wręcz przeciwnie, ale po właściwie samych entuzjastycznych opiniach spodziewałem się po tym komiksie trochę więcej. Ech, brzmi to, jakbym był rozczarowany, a przecież wcale tak nie jest. Unka Odya zrobiła bardzo udany komiks i wierzę, że mamy do czynienia z początkiem świetnej serii.
Daredevil: Nieustraszony!: Bendisowskiego Daredevila przerobiłem lata temu, teraz postanowiłem zrobić sobie powtórkę po polsku. I niby pamiętałem, jakie to jest dobre, ale okazało się, że jednak nie do końca. Rewelacyjny komiks oraz idealna odtrutka po wypełnionym absurdami serialu.
Detective Comics #1000: Chciałem napisać, że, nie licząc numeracji, ten zeszyt to nic specjalnego, może poza kilkoma wyjątkami. Niestety, w międzyczasie zdążyłem już zapomnieć, które ze znajdujących się w nim krótkich komiksów miałem na myśli. Tragedii nie ma, jest za to wzruszenie ramionami.
Miesiąc miodowy na safari: Gdyby nie Michael DeForge, stwierdziłbym, że dawno nie czytałem tak cudownego kwasu. Spróbuję napisać o tym komiksie coś więcej, na razie po prostu bardzo polecam, zarówno ze względu na scenariusz jak i kreskę.
W trakcie: Batman Who Laughs; Buffy the Vampire Slayer; Doom Patrol; Guardians of the Galaxy; Mother Panic; Outcast; Savage Dragon; The Walking Dead
Batman Who Laughs, The: Nadal coś pięknego i cudownego, czemu nie przeszkadza bycie jednocześnie czymś bardzo głupim. Przyjmuję niemal bezkrytycznie.
Doom Patrol: Nadal ciągnę run Rachel Pollack i jakoś nic mnie w nim nie zachwyca. Już prawie skończyłem, a na razie dostałem tylko jeden bardzo dobry zeszyt (mam na myśli ten, w którym Cliff znajduję fabrykę robotów będących jego wiernymi kopiami). Gdzieś tam po drodze stery rysownika przejął Mckeever i to jest świetna wiadomość, ale poza tym wzruszam ramionami bardziej niż przy Detective Comics #1000.
Mother Panic: Ostatnio pisałem, że ten komiks to ciekawa wizja Gotham bez Batmana i oczywiście w kolejnym zeszycie od razu pojawia się Batman. Cóż, w tego typu tytule to raczej nieuniknione, Nietoperz po prostu musiał zainteresować się nową postacią biegającą w kostiumie po jego mieście. Na razie Mother Panic to rzecz niezła ze wskazaniem na bardzo dobrą, najlepsza (jedyna naprawdę udana?) znana mi rzecz ze stajni Young Animal.
Doom Patrol: Nadal ciągnę run Rachel Pollack i jakoś nic mnie w nim nie zachwyca. Już prawie skończyłem, a na razie dostałem tylko jeden bardzo dobry zeszyt (mam na myśli ten, w którym Cliff znajduję fabrykę robotów będących jego wiernymi kopiami). Gdzieś tam po drodze stery rysownika przejął Mckeever i to jest świetna wiadomość, ale poza tym wzruszam ramionami bardziej niż przy Detective Comics #1000.
Mother Panic: Ostatnio pisałem, że ten komiks to ciekawa wizja Gotham bez Batmana i oczywiście w kolejnym zeszycie od razu pojawia się Batman. Cóż, w tego typu tytule to raczej nieuniknione, Nietoperz po prostu musiał zainteresować się nową postacią biegającą w kostiumie po jego mieście. Na razie Mother Panic to rzecz niezła ze wskazaniem na bardzo dobrą, najlepsza (jedyna naprawdę udana?) znana mi rzecz ze stajni Young Animal.
Niedawno zrecenzowałem: Batman: The War of Jokes and Riddles; Bite Club; Death Save; Ghost Money; Legendary: A Marvel Deck Buulding Game: X-Men; Shade, the Changing Girl; Shade, the Changing Woman; The Vision
Komiks miesiąca: Visiona przeczytałem w marcu... trudno wybrać, ale z nowości raczej Brom. Z rzeczy, które już znałem, musiałbym zastanowić się naprawdę mocno pomiędzy Invincible i Daredevilem.
Podsumowanie: W zasadzie nic specjalnego, po prostu wchłonąłem całkiem sporo komiksów. Jak co miesiąc od ładnych paru lat.
tekst: Michał Misztal
PSSST! Pisałem też o kilku innych komiksach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz