Metody Marnowania Czasu: Komiksowe Podsumowanie Miesiąca: Luty 2019

niedziela, 3 marca 2019

Komiksowe Podsumowanie Miesiąca: Luty 2019


Swoje Planszówkowe Podsumowania Miesiąca robię już od dłuższego czasu, ale jakoś nigdy nie pomyślałem o tym, żeby robić to samo z komiksami. Próbowałem tego - nie wyszło, a przynajmniej nie wychodziło zbyt regularnie. Teraz powinno się udać. Będzie trochę inaczej niż z grami planszowymi, trudno mi jednak stwierdzić, jak dokładnie, bo robię to od niedawna, więc siłą rzeczy nie mam jeszcze opracowanej formuły tych tekstów. Zobaczymy, wyjdzie w praniu. Niech żyje własnym życiem i opracuje się samo:

Przeczytane: Batman: I Am Suicide, Batman: I Am Bane, Human Target, Molly na Planecie Sów

Batman: I Am Bane: O I Am Suicide pisałem niedawno i trochę sobie ponarzekałem, bo, w przeciwieństwie do I Am Gotham, nie był to moim zdaniem komiks udany. Czy w I Am Bane jest lepiej? Tak, ale niestety jedynie trochę. To nadal album gorszy niż pierwszy tom Batmana ze scenariuszami Toma Kinga - w pewnym momencie coś w jego wersji Człowieka-Nietoperza przestało grać i nadal nie działa. Pewnie wkrótce rozpiszę się o tym bardziej, na razie dodam jeszcze tylko, że mimo wszystko zamierzam czytać dalej i liczę na to, że piszący Batmana King przestanie mnie irytować.


Human Target: W końcu przeczytałem całość, włącznie z Final Cut. Postaram się napisać o tym komiksie więcej, tym bardziej, że to Milligan, a do tego w przystępniejszym niż zazwyczaj wydaniu. Nie ma tu miejsca na skomplikowane treści rodem z Enigmy czy The Extremist, jest przede wszystkim czysta akcja (oczywiście z dodatkiem kwestii tożsamości, ale bez kwasów) i bardzo dobrze, że brytyjski scenarzysta ma na koncie również tego rodzaju historie.

W trakcie: Batman Who LaughsDoom Patrol, Doom Patrol: Nada, Doomsday Clock, Guardians of the GalaxyOutcast, Savage DragonShade, the Changing Girl, The Vision, The Walking Dead

Batman Who Laughs, The: Ożeszwmordę. Pokazany po raz pierwszy w Dark Nights: Metal, pochodzący z innej rzeczywistości psychopatyczny Batman (oszalały po zabiciu Jokera i zarażeniu się toksyną wydzielaną przez jego zwłoki) odwiedza znane nam Gotham, by zabić "naszego" Bruce'a Wayne'a, po drodze dostarczając mu inne, martwe wersje Wayne'ów. Jest Snyder, jest JOCK, jest jeszcze jedna wersja Batmana (The deadliest man alive. He's us if Joe Chill dropped the gun in the alley and we picked it up), czyli uzbrojony po zęby, trzymający Gotham żelazną ręką i mordujący swoich przeciwników Grim Knight. Jakby tego było mało, znany nam Wayne również zaraża się toksyną Jokera i najprawdopodobniej wkrótce sam zostanie Batmanem, który się śmieje. Na razie przeczytałem trzy z sześciu zeszytów i napiszę tak: głupie to jak but, ale jako czysta rozrywka sprawdza się świetnie i bawię się przy tym komiksie jak małe dziecko.


Doom Patrol: Skończyłem run Morrisona, zacząłem run Rachel Pollack. Na razie jest to rzecz z kategorii "no, może być", ale zobaczymy, na razie przeczytałem tylko dwa zeszyty.

Doom Patrol: Nada: Co tu się dzieje???????

Doomsday Clock: Ósmy i jak na razie ostatni zeszyt (docelowo ma być ich dwanaście, ale wygląda na to, że trochę sobie jeszcze na nie poczekamy) był dobry. To miła odmiana, bo choć na początku wyglądało to całkiem nieźle, a sama koncepcja sprawiała wrażenie dość ciekawej, szybko wskoczyliśmy do szuflady o nazwie "przekombinowane gówno" (nazwa robocza, być może w przyszłości przyjdzie mi ją odszczekać). Teraz wreszcie jest nieźle, szkoda tylko, że dopiero pod koniec. No i nie oszukujmy się, dalszy ciąg może pokazać, że Doomsday Clock #8 był jedynie światłem w tunelu, które bardzo szybko zgasło.


Guardians of the Galaxy: Chwalili tych Strażników Galaktyki pisanych przez Donny'ego Catesa, to sprawdziłem, i faktycznie wyszło z tego przyjemne czytadło. Czego tu nie ma: śmierć Thanosa, nowy skład Guardiansów (jako "ekspert" od Marvela oczywiście nie znam prawie nikogo) i pewna pani, którą można było zobaczyć choćby w filmie Thor: Ragnarok. Bardzo chętnie zajrzę do następnego zeszytu.

Savage Dragon: Nie wiem, czy jest to popularna, czy może niepopularna opinia, w każdym razie wydaje mi się, że Savage Dragona już od dłuższego czasu nie za bardzo da się czytać. "Czemu w takim razie jedziesz z tym dalej i męczysz ten dwieście czterdziesty któryś zeszyt, głąbie?". Dobre pytanie. Odpowiedź brzmi: najwidoczniej z przyzwyczajenia. Problem polega na tym, że w którymś momencie Larsen doszedł chyba do wniosku, że w jego serii było już prawie wszystko (włącznie ze zgonami oraz zmartwychwstaniami rzeszy postaci, resetowaniem uniwersum i tak dalej), a jedyne, co mógłby do niej dodać, to wszechobecne ruchanie i bluzgi. No i dodał. I nie za bardzo mu to wyszło. Z ostatnich zeszytów pamiętam przede wszystkim wielkiego demona gwałcącego żonę Malcolma swoim gigantycznym penisem - żonę, która swoją drogą wcześniej zmarła i została ożywiona, przez co później chciało jej się bez przerwy ruchać, najlepiej wszędzie i z każdym. I pomyśleć, że kiedyś była to naprawdę rewelacyjny tytuł z niesamowitymi zwrotami akcji, bez których być może nie byłoby cyklu Invincible w takiej formie, jaką znamy. Czytając te bzdury (oraz pisząc o nich) czuję się zwyczajnie zażenowany, ale pewnie i tak sięgnę po następny zeszyt. Nie pytajcie, dlaczego, bo sam nie rozumiem. Pewnie dla gigantycznych penisów demonów.


Vision, The: Jeden z najlepszych komiksów, jakie czytałem ostatnio. Dawkowałem sobie powoli zeszyty, a w międzyczasie dotarło do mnie polskie wydanie zbiorcze od artPAPIERU, więc na pewno (i z przyjemnością) napiszę o tym komiksie coś więcej - zaraz po tym, jak posklejam swoje pęknięte po lekturze serce. Brzmi dziwnie, ale Vision Kinga jest naprawdę przygnębiający. I przerażający, tyle że przerażenie czuje się przez większość czasu jedynie pod skórą, bo choć z początku nie jest źle, od tego samego początku wiadomo, że będzie tragicznie.


Komiks miesiąca: Z nieprzeczytanych do końca: The Vision. I oczywiście The Batman Who Laughs. Z przeczytanych do końca Human Target.

Podsumowanie: W lutym było dobrze, mam jednak wrażenie, że będę tak pisał prawie zawsze - komiksy mielę hurtowo już od lat (oczywiście trochę przesadzam, a poza tym wielu ma przecież jeszcze większy przerób), nie będzie więc raczej miesiąca, po którym stwierdzę: przykro mi, nie przeczytałem prawie nic. W lutym zaliczyłem całkiem sporo dobrych rzeczy i nie mam na co narzekać.

tekst: Michał Misztal 

PSSST! Pisałem też o kilku innych komiksach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u