Najwięcej partii: Guild Ball (7)
Guild Ball wciąga mnie coraz bardziej, do tego stopnia, że mając x pieniędzy odłożonych na planszówki, zastanawiam się, co kupić: Chaos w Starym Świecie? Kemet? Misja: Czerwona Planeta? Suburbia? Myślę i myślę, po czym patrzę na te gry i zdaję sobie sprawę, że żadna z nich nie wygląda dla mnie szczególnie atrakcyjnie (a to najwyższe pozycje z mojej listy pudeł, które chciałbym widzieć u siebie na półce). Ale za to... hmm... ci dwaj zawodnicy bardzo pasowaliby do mojej gildii. Może jeszcze starter Union? Niedługo mają pojawić się farmerzy... na co mi jakiś Chaos w Starym Świecie?
Nowości: Star Wars: Imperial Assault (2), Zombie in my Pocket (4)
Michał zanurza się w tajemniczych odmętach print & play. Bardzo powoli: przy Micropulu wsadziłem do wody palec u nogi, w tej chwili mam już zanurzoną połowę stopy. O Zombie in my Pocket napiszę więcej wkrótce.
Lubię Descent. Obecnie trochę mniej, niż kiedyś, bo nie umiemy z Magdą w kampanię, nie zmienia to jednak faktu, że to tytuł, w który gram bardzo chętnie. Imperial Assault to taki Descent w zupełnie mi obojętnym świecie Gwiezdnych Wojen, tyle że nieco ulepszony. Po rozłożeniu na stole pierwszej misji kolega właściwie nie musiał tłumaczyć zasad. Kilka zmian, które zauważyłem (na przykład naprzemienny ruch jednostek dwóch stron) to raczej kosmetyka, nic, czego nie dałoby się wprowadzić do Descenta w ramach domowych zasad. Oczywiście na razie polizałem lód przez szybę, bo ukończyliśmy zaledwie dwie misje, ale podobało mi się (chociaż z powodu podobieństwa do Descenta nie byłem niczym zaskoczony, więc nie było i szału).
Lubię Descent. Obecnie trochę mniej, niż kiedyś, bo nie umiemy z Magdą w kampanię, nie zmienia to jednak faktu, że to tytuł, w który gram bardzo chętnie. Imperial Assault to taki Descent w zupełnie mi obojętnym świecie Gwiezdnych Wojen, tyle że nieco ulepszony. Po rozłożeniu na stole pierwszej misji kolega właściwie nie musiał tłumaczyć zasad. Kilka zmian, które zauważyłem (na przykład naprzemienny ruch jednostek dwóch stron) to raczej kosmetyka, nic, czego nie dałoby się wprowadzić do Descenta w ramach domowych zasad. Oczywiście na razie polizałem lód przez szybę, bo ukończyliśmy zaledwie dwie misje, ale podobało mi się (chociaż z powodu podobieństwa do Descenta nie byłem niczym zaskoczony, więc nie było i szału).
Nowość miesiąca: Star Wars: Imperial Assault, niech będzie
Powroty: Blood Rage (1), Gemblo Q (2), Neuroshima Hex! (2), Pandemia (1), T.I.M.E Stories (4)
Miło było powrócić po wielu miesiącach do Neuroshimy. To świetna gra i bardzo żałuję, że nie gram w nią częściej. Blood Rage nadal pozwalający na interesujące kombinowanie i podejmowanie ciekawych decyzji, emocjonujący, a przy tym szybki (niecałe 50 minut na dwóch graczy). W swojej kategorii tytuł niemal idealny. Pandemia z mamą to dobrze spędzone pół godziny, nie rozumiem jednak fenomenu tej gry. Gemblo Q: lubię to proste (acz nie prostackie) układanie klocków i od czasu do czasu będę do tej gry wracał (zwłaszcza w towarzystwie ludzi, których odstraszają bardziej skomplikowane rzeczy), z kolei o powrocie do T.I.M.E Stories tutaj.
Powrót miesiąca: Neuroshima Hex!
Stale na stole: Alien Frontiers (2), Dungeon Forge (1), Guild Ball (7), Mare Nostrum: Imperia (1), Micropul (1), Robinson Crusoe: Adventure on the Cursed Island (2), Set (1), Szachy (1)
O prawie każdej z tych gier wspominałem przy kilku innych okazjach. Jedyna "nowa" rzecz to sprawdzenie, jak działa Mare Nostrum na dwóch (tak jest, kupiłem Atlas). Działa tak sobie. Siłą Mare Nostrum są dla mnie negocjacje i gra nad stołem w ramach symulacji wojny na wielu frontach, zaś w grze jeden na jeden jasne jest, że nie ma o czym ze sobą rozmawiać. Do tego rozgrywka wcale nie trwała krócej, niż przy większej liczbie graczy, bo prawie dwie godziny - fakt, że z rozkładaniem całości, ale jednak. Cały czas uwielbiam ten tytuł, tylko nie wiem, czy będę jeszcze chciał grać na dwóch.
Rozczarowanie miesiąca: Zombie in my Pocket
Rozczarowanie miesiąca: Zombie in my Pocket
Gra miesiąca: Guild Ball
Tak jak napisałem wyżej, fascynacja rośnie. Niedługo pewnie recenzja, chociaż muszę jeszcze trochę się ograć i poprosić kogoś, żeby dla porównania pokazał mi Blood Bowl.
Krótkie podsumowanie: Było jak na mnie dość intensywnie i zdecydowanie lepiej niż w lutym. Oby więcej takich miesięcy, chociaż nadal boli to, że tak wiele gier, a tak mało czasu.
Do ewentualnych komentujących: jeśli chcecie skomentować powyższy tekst, w miarę możliwości zróbcie to tutaj, nie na forach czy Facebooku. Dzięki temu to, co napiszecie (i być może wynikająca z tego ciekawa dyskusja), pozostanie u źródła zamiast przepadać gdzieś w odmętach Internetu. Z góry dziękuję.
tekst i "zdjęcie": Michał Misztal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz