Metody Marnowania Czasu: Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Lipiec 2017

piątek, 4 sierpnia 2017

Planszówkowe Podsumowanie Miesiąca: Lipiec 2017

Vampire: the Eternal Struggle
33 partie w 10 tytułów (ostatnio 26 partii w 12 tytułów)

Najwięcej partii: Superhot (10)

Gra niepozbawiona grzechów (mam na myśli przede wszystkim chaotyczną polską instrukcję, w której nie ma części zasad), być może bez wielkich fajerwerków, ale co poradzę - podoba mi się. Pewnie wkrótce spróbuję napisać o niej coś więcej, na razie z przyjemnością rozegrałem 10 partii, podczas których nie brakowało powodów do frustracji, ale ogólnie było warto. Główna obawa? O ile na samym początku Superhot wydawał się czymś bardzo skomplikowanym, im więcej podejść, tym łatwiej się wygrywa. Na szczęście jest możliwość podniesienia poziomu trudności, ale niektórzy narzekają, że i to nie pomaga. Zobaczymy. Na razie jako gra solo sprawdza się u mnie bardzo dobrze.

Nowości: Savage Planet: the Fate of Fantos (3), Superhot (10)

Nie będę miał okazji się rozpisać: o Superhot wspomniałem wyżej (tak jakby ktoś zaczął czytać od tego miejsca i nie zwrócił uwagi...), natomiast o Savage Planet całkiem sporo do przeczytania znajdziecie tutaj.

Nowość miesiąca: Superhot

Powroty: Android: Netrunner (2), T.I.M.E Stories (2), Vampire: the Eternal Struggle (4)

Android: Netrunner: Każda rozgrywka w Netrunnera (moja recenzja tutaj) z kimś nowym skutecznie utwierdza mnie w przekonaniu, że bardzo chciałbym wrócić do tej karcianki. Tyle że (jak już pewnie wspominałem wcześniej) tytuł ten należy do tych, dla których należy się poświęcić - kupować kolejne paczki, składać talie, być świadomym, co dzieje się z tą grą, jak zmieniają się reguły części kart i tak dalej. Android jest zdecydowanie tego warty, ale co zrobić, nie ma z kim grać, a kartoniki - poza sporadycznymi zrywami - kurzą się w szafie.

T.I.M.E Stories: Proroctwo Smoków za nami, ukończone w dwóch skokach. To chyba najlepszy scenariusz do tej planszówki, w jaki grałem. Po wściekaniu się przy podstawce i niemal tak samo frustrującej Sprawie Marcy (gdzie z perspektywy... czasu mogę napisać, że czułem się trochę tak, jakbym nie do końca uczestniczył w przygodzie, a był kolekcjonerem żetonów z kolorowymi znaczkami) wreszcie wszystko w pełni zaskoczyło. Pewnie już niedługo napiszę o Proroctwie Smoków (oraz Tajemnicy Maski) coś więcej, ale na razie: warto było przebrnąć przez trudne początki. Nie znaczy to, że dwa pierwsze scenariusze były złe (z moich tekstów zresztą chyba wcale to nie wynika), tyle że czegoś nam w nich brakowało. Tutaj nie. I owszem, nadal twierdzę, że to "tylko" podrasowana paragrafówka. No i co z tego?

Vampire: the Eternal Struggle: Moja ulubiona gra (recenzja), pierwsze rozgrywki w tym roku, turniej we Wrocławiu, pierwsza w życiu turniejowa wygrana, dotarcie do finału... czego chcieć więcej? Granie w Vampire'a zapewnia mi emocje, jakich nie daje żaden inny tytuł. Vampire to jedyna słuszna odpowiedź na pytanie: "Gdyby ktoś przyłożył ci do głowy pistolet i kazał zostawić tylko jedną grę, którą byś wybrał?".

Powrót miesiąca: Vampire: the Eternal Struggle

Stale na stole: Arkham Horror: Gra karciana (2), Gejsze (2), Guild Ball (3), Legendary: a Marvel Deck Building Game (4), Twilight Imperium (1)

Gejsze: Nadal dobra rzecz, ale... to mała, ciekawa, bardzo dobra gra, tylko że... ujmę to tak: bardzo doceniam tę mechanikę, karcianka jest interesująca, jednak po kilku grach już wiem, że pomimo zdziwienia, że to tyle gry w tak małym pudełku, Gejsze już niczym mnie nie zaskoczą. Niewątpliwie będę w nie od czasu do czasu grał, bo pozwalają na podejmowanie ciekawych decyzji, ale mam wrażenie (mogę się mylić), że po kilku partiach wiem o tej karciance już wszystko.

Twilight Imperium: Jest epicko, nie zaprzeczę. Mimo to wiem, że już nigdy nie zagram z kartą Imperial z podstawki (na szczęście udało mi się też dorwać dodatek Shattered Empire). 2 punkty za darmo nie są zbyt ciekawą czy rozsądną mechaniką, nawet jeśli rozumiem, że w naturalny sposób skracają rozgrywkę (w naszym wypadku do zaledwie 6 godzin). Bardzo podoba mi się niemal wszystko, co może zaoferować ten tytuł, ale nasza partia wyglądała tak, że razem z jednym graczem niemal co turę wymienialiśmy się Imperialem, który przez kilka pierwszych godzin ani trochę nie interesował pozostałej trójki. Wkrótce potem okazało się, że mamy po 8 punktów, zaś trzeci gracz bodajże 3. Wyskoczyła karta kończąca rozgrywkę i do widzenia. Nie jest to jednak narzekanie na samą grę, jedynie na tę konkretną partię, która wyszła jak wyszła: wiem, że może być inaczej i chcę więcej. Nawet nie wiecie, jak bardzo chcę więcej.

Rozczarowanie miesiąca: Właściwie brak.

Zaskoczenie miesiąca: Chyba to, jak bardzo spodobało nam się Proroctwo Smoków.

Gra miesiąca: Vampire: the Eternal Struggle

Krótkie podsumowanie: Bardzo dobry miesiąc. Może mało gier (tylko 10), za to w większości w dobre tytuły. Poza tym 33 partie to w moim przypadku świetny wynik. Chyba powoli uczę się grania w to, w co chcę, zamiast gonienia za nowościami czy wypróbowywania wielu rzeczy naraz, ale każdej z nich za mało, by powiedzieć, że udało mi się ją poznać. Dobrze... koniec filozofowania, zanim się zagalopuję.

Plany na przyszłość: Więcej Vampire'a. Kupić Chaos w Starym Świecie (transakcja już dogadana) i w następnej kolejności Vast: The Crystal Caverns. Oczywiście jeśli w międzyczasie nie pojawi się coś, co przecież będę MUSIAŁ mieć. Nie ma tak łatwo, na pewno się pojawi.

Jeśli chcecie skomentować powyższy tekst, w miarę możliwości zróbcie to tutaj, nie na forach czy Facebooku. Dzięki temu to, co napiszecie (i być może wynikająca z tego ciekawa dyskusja), pozostanie u źródła zamiast przepadać gdzieś w odmętach Internetu. Z góry dziękuję.

tekst i "zdjęcie": Michał Misztal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

stat4u