
Pomysł na opowieść jest interesujący od samego początku: Mia bardzo nie lubi Suzanne, swojej macochy. Suzanne jest zła, fałszywa, wszystko robi źle, ma zły wpływ na jej ojca, jej młodszą siostrę i w ogóle powinna się wynosić. Oczywiście na początku wygląda to na paranoję nastolatki, włącznie z podejrzewaniem swojej macochy o nie wiadomo jak złe rzeczy tylko dlatego, że nie chce opowiadać o swojej przeszłości, a nikt, włącznie z ojcem dziewczyn, za wiele o niej nie wie. Mia nie ma jednak pojęcia, że jej obawy są jak najbardziej słuszne. Kiedy jej ojciec i Suzanne wyjeżdżają na jakiś czas, Mia zaprasza do domu znajomych. W trakcie imprezy niektórzy postanawiają przeszukać rzeczy macochy i okazuje się, że kobieta przechowuje sporą ilość pieniędzy i zakrwawiony nóż. Oraz notes.

Do pewnego momentu jest naprawdę bardzo dobrze. Do tego, w którym dowiadujemy się, co i jak, co zrobiła Suzanne i co ma wspólnego z Danielem kierowanym przez jego urojoną rybę (chora i właśnie dzięki temu jedna z najciekawszych postaci w komiksie). Danielem, który jest bardzo sympatyczny dla kobiet, dopóki coś w jego uchu nie każe mu wziąć do ręki noża. Wtedy zaczyna się zabawa.

Później coś zaczyna się psuć. W momencie, gdy wszystkie karty zostają odkryte, Silverfish zmienia się w zwykły pościg, w którym stawką jest całkiem sporo ludzkich żyć. Tyle że kiedy nie było już przyciągającej mnie do historii tajemnicy, nie za bardzo interesowało mnie, kto dotrwa do końca. Zakończenie też nie jest najlepsze, ale nie zdradzę, dlaczego tak uważam. Wtedy musiałbym napisać, jak wygląda finał, a to warto jednak sprawdzić samemu. Nawet mimo wymienionych przeze mnie (zresztą nielicznych) wad. Przede wszystkim dla rysunków, paru dobrych pomysłów oraz dla mordercy z nożem w ręce i z rybą w głowie.