Wszystkie problemy, dziwne sytuacje oraz niewyjaśnione wątki z życia głównego bohatera serii Animal Man wreszcie dobiegają końca. Na kilkunastu ostatnich stronach tomu Deus ex Machina czytelnik odnajdzie jeden z najbardziej zaskakujących i nietypowych finałów, jakie tylko jest w stanie sobie wyobrazić, oczywiście jeżeli nie dowiedział się o wszystkim już wcześniej, na przykład z jakiejś recenzji. Ja wiedziałem, jednak i tak bawiłem się bardzo dobrze. Nie chcę za dużo zdradzać, napiszę tylko, że w ostatnim epizodzie Animal Man dostanie wszystkie odpowiedzi, jakich oczekiwał, choć niekoniecznie takie, jakie mu się spodobają. Nie mam pojęcia, w jaki sposób Morrison uzyskał zgodę na zrealizowanie pomysłu tak dziwnego, łamiącego wszystkie możliwe standardy, ale dobrze, że mu się to udało. Dzięki temu możecie mieć pewność, że nie zapomnicie o tym komiksie, nawet jeżeli Waszym zdaniem ostatecznie wcale nie była to seria rewelacyjna. Moim zdaniem też nie, ale ani trochę nie żałuję, że przeczytałem całość.
Zanim czytelnik dotrze do finału, w którym Animal Man spotyka sprawcę wszystkich swoich nieszczęść, będzie musiał przedrzeć się (czasem dosłownie, chwilami bywa ciężko) przez osiem innych epizodów. Poprzednie dziwne wydarzenia, postacie przypominające duchy, obrona praw zwierząt i dawni przeciwnicy, wszystko schodzi na dalszy plan w momencie, kiedy główny bohater wraca do domu i odnajduje zwłoki swojej żony i dzieci. Nagle Animal Man siłą rzeczy przestaje być komiksem rodzinnym, już nie będzie odcinków poświęconych remontowi domu. Następuje załamanie, a potem chęć odnalezienia morderców. Jeszcze później wieloletnia tułaczka w celu odnalezienie jakiegokolwiek sensu i wspomniany wcześniej, zaskakujący finał.
Jeśli ktoś nie lubi scenariuszy Granta Morrisona, pewnie uzna tę serię za kolejny bełkotliwy komiks. Finał będzie genialnym posunięciem dla jednych, idiotycznym i bardzo wygodnym (bo usprawiedliwiającym wszelkie niedorzeczności) wyjściem z sytuacji dla drugich. Osobiście polecam, o ile już wcześniej nie doszliście do wniosku, że autor Animal Mana nie robi opowieści dla Was. To i tak nie jest najdziwniejsza z jego historii, ale w takiej sytuacji mimo wszystko po nią nie sięgajcie.
Zanim czytelnik dotrze do finału, w którym Animal Man spotyka sprawcę wszystkich swoich nieszczęść, będzie musiał przedrzeć się (czasem dosłownie, chwilami bywa ciężko) przez osiem innych epizodów. Poprzednie dziwne wydarzenia, postacie przypominające duchy, obrona praw zwierząt i dawni przeciwnicy, wszystko schodzi na dalszy plan w momencie, kiedy główny bohater wraca do domu i odnajduje zwłoki swojej żony i dzieci. Nagle Animal Man siłą rzeczy przestaje być komiksem rodzinnym, już nie będzie odcinków poświęconych remontowi domu. Następuje załamanie, a potem chęć odnalezienia morderców. Jeszcze później wieloletnia tułaczka w celu odnalezienie jakiegokolwiek sensu i wspomniany wcześniej, zaskakujący finał.
Jeśli ktoś nie lubi scenariuszy Granta Morrisona, pewnie uzna tę serię za kolejny bełkotliwy komiks. Finał będzie genialnym posunięciem dla jednych, idiotycznym i bardzo wygodnym (bo usprawiedliwiającym wszelkie niedorzeczności) wyjściem z sytuacji dla drugich. Osobiście polecam, o ile już wcześniej nie doszliście do wniosku, że autor Animal Mana nie robi opowieści dla Was. To i tak nie jest najdziwniejsza z jego historii, ale w takiej sytuacji mimo wszystko po nią nie sięgajcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz