Jak wspominałem wcześniej, w drugim tomie Animal Mana jest o wiele dziwniej niż w pierwszym. Nie aż tak dziwnie jak w trzecim albo jak w serii Doom Patrol Granta Morrisona, o której też piszę i której kolejne części czytam z rosnącym przerażeniem, ale z drugiej strony znajdują się tu pomysły, jakich trudno szukać w jakimkolwiek innym komiksie. Poprzedni zbiór był jeszcze w miarę normalny, nawet pomimo historii o kojocie i wszystkich niedorzeczności związanych z tytułową postacią oraz przedstawieniem codziennego życia superbohatera, jednak w Origin of the Species autor The Invisibles rozkręcił się na całego. Prawie. Bo tak naprawdę zrobił to dopiero w tomie finałowym.
Wcześniej scenarzysta dawał czytelnikowi pewne wskazówki zapowiadające to, co nastąpi w następnych odcinkach. To zresztą stały element komiksów Morrisona. Tajemnicza postać ukryta w krzakach, napisy pojawiające się na monitorze, choć nikt nie siedzi przy klawiaturze i tak dalej. Wiele z tych zagadek wyjaśnia się tutaj, na niektóre odpowiedzi trzeba będzie jeszcze zaczekać do kolejnego tomu, pojawiają się też nowe pytania. Morrison miesza ze sobą różne rzeczywistości, dorzuca kosmitów, złych ludzi polujących na dobre delfiny, sporą ilość bardzo dziwnych i (znowu) niedorzecznych superbohaterów i superłotrów, tajną organizację, goszczącego w domu Animal Mana, tajemniczego Jamesa Highwatera, o którym nadal niewiele wiadomo, choć w Origin of the Species nie pojawia się po raz pierwszy. W następnych częściach odegra jedną z kluczowych ról w tym komiksie, na razie przyczynia się do zwiększenia ilości zadawanych przez czytelnika pytań. A wszystko to przy bardzo istotnym udziale nietypowej dla takich opowieści rodzinnej atmosfery. Przecież oprócz misji ratowania małp z zaszytymi oczami Animal Man ma także żonę i dwoje dzieci, scenarzysta ani przez chwilę nie pozwala nam o tym zapomnieć.
Pisanie po raz kolejny, że Morrison ma pokręcone pomysły chyba mija się z celem. W każdym razie Animal Man to jeszcze jeden komiks, który to potwierdza. Z drugiej strony, pierwszy tom tej serii był początkiem, ten jest rozwinięciem, a naprawdę niestandardowe rzeczy można znaleźć dopiero w kończącym trylogię Deus ex Machina. Okładka Origin of the Species to mała podpowiedź tego, co można tam znaleźć, a ja nie wspomnę o tym nawet w recenzji następnego tomu, żeby nie psuć nikomu przyjemności z odkrycia tego w czasie lektury.
Wcześniej scenarzysta dawał czytelnikowi pewne wskazówki zapowiadające to, co nastąpi w następnych odcinkach. To zresztą stały element komiksów Morrisona. Tajemnicza postać ukryta w krzakach, napisy pojawiające się na monitorze, choć nikt nie siedzi przy klawiaturze i tak dalej. Wiele z tych zagadek wyjaśnia się tutaj, na niektóre odpowiedzi trzeba będzie jeszcze zaczekać do kolejnego tomu, pojawiają się też nowe pytania. Morrison miesza ze sobą różne rzeczywistości, dorzuca kosmitów, złych ludzi polujących na dobre delfiny, sporą ilość bardzo dziwnych i (znowu) niedorzecznych superbohaterów i superłotrów, tajną organizację, goszczącego w domu Animal Mana, tajemniczego Jamesa Highwatera, o którym nadal niewiele wiadomo, choć w Origin of the Species nie pojawia się po raz pierwszy. W następnych częściach odegra jedną z kluczowych ról w tym komiksie, na razie przyczynia się do zwiększenia ilości zadawanych przez czytelnika pytań. A wszystko to przy bardzo istotnym udziale nietypowej dla takich opowieści rodzinnej atmosfery. Przecież oprócz misji ratowania małp z zaszytymi oczami Animal Man ma także żonę i dwoje dzieci, scenarzysta ani przez chwilę nie pozwala nam o tym zapomnieć.
Pisanie po raz kolejny, że Morrison ma pokręcone pomysły chyba mija się z celem. W każdym razie Animal Man to jeszcze jeden komiks, który to potwierdza. Z drugiej strony, pierwszy tom tej serii był początkiem, ten jest rozwinięciem, a naprawdę niestandardowe rzeczy można znaleźć dopiero w kończącym trylogię Deus ex Machina. Okładka Origin of the Species to mała podpowiedź tego, co można tam znaleźć, a ja nie wspomnę o tym nawet w recenzji następnego tomu, żeby nie psuć nikomu przyjemności z odkrycia tego w czasie lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz